czwartek, 8 września 2011

kult jednostki

Siedzę w tym tygodniu jako praktykujący nauczyciel in spe.
Środowy poranek, klasa coś skrobie w zeszytach, nauczycielka uzupełnia dziennik. Gdzieś z głębi zwojów uświadamia mi się myśl: ktoś mnie obserwuje. No to zaczyna się wewnętrzny monolog:
- Gdzie tam, durna, na tyłach siedzisz, za tobą tylko meblościanka. A kamery w szkole są na korytarzach, nie w salach. Dobrze, popatrz jeszcze raz na klasę - wszyscy coś piszą, do przodu patrzą. Dziewczyno, wariujesz. Nauczycielka też nie zwraca uwagi chwilowo, w swoje sprawy patrzy. Co z ciebie za nauczyciel będzie, jak na lekcji manię prześladowczą masz... itd.
Powoli dociera do mnie, że to poczucie mam od trzech dni, przez cały czas praktyk. Mówię sobie: dobrze, podnosisz wzrok ostatni raz, rozglądasz się uważnie, jak nic nie zauważysz, zgłaszasz się do psychiatry.
Zatem podnoszę wzrok. Bacznie przyglądam się sali. Wreszcie GO widzę.

Adam.

Wisi na stojaku na mapy i patrzy na mnie. W zasadzie to patrzy na wszystkich, bo sprytnie go namalowali i daje złudzenie kontaktu wzrokowego z każdego miejsca. Ja rozumiem szacunek do wieszcza, ale żeby aż tak? Duch narodowego geniusza jest wręcz namacalny, postanowiłam sobie, że jak już będę duża i sama będę uczyć, to Mickiewicza będę personifikować, a co.

(Później sobie przypomniałam, że mocno chłopaka zdegradowali przez tych kilka lat - za tzw. moich czasów wisiał nad tablicą, obok krzyża i Orła. Trójca taka.)

2 komentarze:

  1. Kiedy w mojej podstawówce odnalazłem w jakimś zakamarku szafy zapomniany portret wieszcza, sam go wstawiłem za szkło i powiesiłem na ścianie. O! (przejaw dumy osobistej)

    OdpowiedzUsuń
  2. na 99% to wiewiórka, ale jak znam Siostrę to Jezus

    OdpowiedzUsuń