czwartek, 30 grudnia 2010

out

Podbijania świata ciąg dalszy, czyli w wyniku trzech przegadanych nocy ideały życiowe połączyły się z fejsbukiem.
Zbieram na szczęśliwą wieczność.
Jeśli ktoś również chciałby wieczność mieć szczęśliwą, a może uszczęśliwić ją innym, a jednocześnie ma konto na fb, zapraszam do zbierania z nami. Grupowe kapitały ponoć są lepiej oprocentowane.

A jeśli ktoś jest twardzielem i od portali społecznościowych trzyma się z daleka, zapraszam do codziennej "wpłaty": akt strzelisty.

Jeszcze jedno - w styczniu naszą szczególną intencją jest nawrócenie całego świata.

środa, 29 grudnia 2010

męskie decyzje

O.: Czemu nie śpisz?
Ja: Świat podbijam
O.: Nie znudziło ci się jeszcze?
Ja: To się nie nudzi!

Myślę sobie o konsekwencjach życiowych decyzji. Zwłaszcza tych konsekwencjach "nieuleczalnych". Wydawać by się mogło, że parę wypowiedzianych, przeczytanych z kartki zdań, choć uroczyście i publicznie, nie ma wpływu na życie człowieka. Okazuje się, że moje "chcę", ubrane w godną formułę, wpisuje się we mnie na zawsze.

W fałszywej wolności łatwo się zgubić, sumienie zagłuszyć, odpowiedzialność zepchnąć. Przeszłość - zwłaszcza ta, która malowała przyszłość, będzie jednak o sobie przypominać. Subtelnie, ale z mocą kropli drążącej skałę. Jak sam Bóg.

wtorek, 28 grudnia 2010

interlinia

Mówi się, że dzieci mają słuch wybiórczy. Nie słyszą wołania do domu, ale szelest papierka od słodyczy - zawsze. Większości ludzi przechodzi to po okresie dojrzewania. Dziennikarzom - chyba nie.
Zaskakujące, jak wiele można wyczytać między wierszami wypowiedzi papieża. Szkoda, że mniej popularne jest słuchanie tego, co Kościół mówi wprost.

A potem Watykan prostuje doniesienia gazet, bo Benedykt XVI jednak nie miał na myśli tego, co zauważyły w jego wypowiedzi media.
(To tak po przeczytaniu: <link>)

poniedziałek, 27 grudnia 2010

niech mówią że to nie jest miłość

Zaczęło się chodzenie po kolędzie, więc na wieczornych mszach starsi księża. Jakoś mnie to wzrusza, że odprawiają mszę codziennie od wielu lat, a wciąż widać zapał i zachwyt Bogiem, który przychodzi.
Albo siedemdziesięciopięcioletni dziadziuś, który, choć ledwie widzi, przekłada młodszemu kartki w mszale z pieczołowitością i szacunkiem, które urzekają.

Zachwyt Chrystusem, który młodego chłopaka z dobrego, bogatego domu zaprosił do żebraczego zakonu i zachwyca codziennie przez ponad pięćdziesiąt lat... Jeśli to nie jest miłość, to co?

niedziela, 26 grudnia 2010

Niedziela w Oktawie Bożego Narodzenia - Świętej Rodziny (A)

Syracydes
się nie patyczkuje. Ustawia relacje jasno. Wielu jest oburzonych - zbyt łatwo jest znaleźć ojca czy matkę, którzy swoje dzieci krzywdzą. O takich chwilach mówi wers: A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim. Miłość to nie ślepe oddanie. Cześć wypływa z mądrej miłości.

Psalm 128
lokuje szczęście w życiu rodzinnym. Tak łatwo od niego uciec albo powiedzieć, że nic nie znaczy. A skoro dobrze ci będzie, to czego chcieć więcej?


List do Kolosan
siedzący za mną mężczyzna skomentował: "Wszystkim nam się dostało". Na gorąco widać, jak działa w ludziach słowo Chrystusa, jaki ma wpływ. Wystarczy tylko posłuchać. Zwłaszcza że ten fragment to takie "życzenia świąteczne z rachunkiem sumienia". Rzecz nielubiana, bo trudna.


Mateusz
opisuje pierwsze dzieje Chrystusa w sposób dość zawiły. Co jednak wybrzmiewa w tym fragmencie, to odwołania do Starego Testamentu. Trudno pomyśleć, że "podróż poślubna" Maryi i Józefa do Egiptu była przyjemną wycieczką, all inclusive. To raczej last minute, i to z konieczności. Dobrze sobie przypomnieć, że Bóg dobrze przemyślał wszystkie konieczności last minute w moim życiu.

piątek, 24 grudnia 2010

trzy, dwa, jeden...

A: Ty kompletnie nie umiesz czekać. W ogóle nie wychodzi ci czekanie*.

Film głupi, ale prawdę momentami przemyca. Szybki przepływ informacji i powszechność środków komunikacji zabiła w nas cierpliwość. Dlatego kolędy od połowy Adwentu (jak dobrze pójdzie). Dlatego atmosfera plastikowych uśmiechów w czasie OCZEKIWANIA.

Jeszcze troszkę....

* "Rrrr..."; taki najgłupszy film, jaki widziałam w życiu.

czwartek, 23 grudnia 2010

Zastanawia mnie sens chodzenia do spowiedzi dzień przed Wigilią. Wprawdzie samo stanie w kolejce (w mojej małej parafii ok. 40 minut, u renomowanych spowiadaczy ponoć 2-3 h) może robić za pokutę, ale... trudno mi uwierzyć, że ten pęd i kolejki wynikają z czegoś więcej niż tradycji i obyczaju. Z doświadczenia wiem, że uczucie "po" kojarzy się bardziej z taśmociągiem niż z jakąkolwiek mobilizacją do zmian. Trochę szkoda.

Z drugiej strony, zabawnie wymykać się po mszy chyłkiem, bo w ogłoszeniach padło "nikt nie wyjdzie z kościoła bez sakramentu pokuty", a mój jeszcze całkiem świeży.

środa, 22 grudnia 2010

odważniki

Odwaga mówienia o Chrystusie. Odwaga pocieszania, choć nie mam podobnych przeżyć. Odwaga nazywania spraw po imieniu: twoje pożądanie, twoje przywiązanie nie jest miłością. Twoja złudna wolność nie jest wolnością.
Bądź odważny.

wtorek, 21 grudnia 2010

przesilenie

Najdłuższa noc w roku. Ilu z nas dziś się smuciło, może płakało? Bóg stworzył człowieka jako najdoskonalszą część przyrody i tego połączenia nie możemy się wyprzeć (inna rzecz, że ostatnimi czasy mało kto chce się jej wypierać). Dlatego też Jego narodzenie świętujemy w zgodzie z przyrodą - kiedy "noc się posunęła, a przybliżył się dzień" (Rz 13,12)*. Dlatego Jego przyjściem cieszymy się najbardziej zimą, kiedy jest tak bardzo potrzebne.
I znów niezastąpiony List do Rzymian, tym razem z dzisiejszych nieszporów:
Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli,
aby się znowu pogrążyć w bojaźni.
(...)
Jeżeli wspólnie z Nim cierpimy,
to wspólnie będziemy przebywać w chwale.

Nie wpadaj w niewolę tego, co szykuje ci świat. Zakupy, pierwsze potrzeby, wszystko jest dla ludzi... Niewola też. Niewola rodzi strach - co będzie jutro?
Zastanawiasz się, dlaczego tak wielu ludzi spędzi święta samotnie? Dlaczego Bóg na to pozwala? Wspólnie z Nim cierpimy. Chrystus, skoro już raz przyszedł, zrobił to porządnie i skutecznie. Jest obecny.

(A miało wyjść optymistycznie...)

* Tak! To fragment czytany przez cały Adwent w niedzielnej jutrzni!

poniedziałek, 20 grudnia 2010

wygrzebane

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było(by) tak:

czasy się zmieniają. Prawda - nie.
A wklejam ten filmik, bo fascynuje mnie chrześcijański marketing w nowoczesnym stylu. Choćby taki właśnie. Jestem pod wrażeniem.

niedziela, 19 grudnia 2010

IV niedziela Adwentu (A)

Izajasz
pokazuje, jak jesteśmy zmienni. Jak nie trzeba, to prosimy o znaki, zakładamy się z Bogiem, stawiamy warunki. Za to kiedy On chce nam taki znak dać, to wzdragamy się, maskując niechęć pobożnością. W ten sposób kolejny raz Mu się opieramy. Na szczęście Bóg się nie zraża. Jego imię - Emmanuel - znaczy "Bóg z nami". Zawsze. Niezależnie od mojej otwartości na znaki.

Psalm 24.
Do Pana należy ziemia. To znaczy, że wszystko jest Jego. Nie tylko góry. A skoro na górę Pana może wstąpić tylko człowiek czystego serca... W takim razie wszyscy, którzy chodzą po ziemi, są zaproszeni do tego, by takimi być. By szukać Boga Jakuba.

List do Rzymian.
Paweł, apostoł z powołania. To ciekawe, bo przecież część Rzymian na pewno słyszała o nim jako prześladowcy chrześcijan. Może nie wszyscy wiedzieli o tym, że Paweł przeżył update na drodze do Damaszku. Ciekawe, że w taki sposób pisze. Poza tym - uwierzytelnienie prawdy o Chrystusie. Mieszkańcy Rzymu słyszeli o różnych bogach. Duch Świętości? Powstanie z martwych? Pełen mocy Syn Boży? To jest to, czego nie miały bożki pogańskie, czego nie ma to, co dla nas dzisiaj staje się ważniejsze niż Jedyny Bóg.

Mateusz
opisując niemieszczącą się w głowie historię o Wcieleniu, nie mieści jej jeszcze bardziej. Józef dowiaduje się, że jego Narzeczona jest w ciąży. Nie z nim, ale z Duchem. Po czym przychodzi anioł(!) i tłumaczy, że Dziecko nie jest dowodem na niewierność Maryi, ale - wręcz przeciwnie - mówi, że Ojciec Dziecka to Święty Duch. Józef budzi się i wierzy w to, co powiedział mu we śnie anioł. Buduje na tym całą przyszłość.

Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18,8)

sobota, 18 grudnia 2010

na cześć

Pochłaniam Wyznania. Jedno, przypadkowe odkrycie, pierwsze z brzegu:
kiedy w Biblii pojawia się harfa, najprawdopodobniej ma 10 strun. Augustyn mimochodem wspomina, że te struny to Boże przykazania.
To całkowicie zmienia spojrzenie na: 
[Sprawiedliwi] Sławcie Pana na cytrze, śpiewajcie Mu przy harfie o dziesięciu strunach. (Ps 33,2)

Najlepszym wysławianiem Boga jest radosne i pełne miłości życie.

piątek, 17 grudnia 2010

bonusy w niebie

Niektórzy określający się jako katolicy traktują Kościół jak stację usługową. Sklep z sakramentami. I choć na pewnym etapie zaangażowania to przechodzi, wciąż pozostaje pokusa traktowania relacji z Bogiem, zbliżania się do Niego jak programu lojalnościowego. Zbierania punktów.

Pokusa, której łatwo ulec. Będę bardziej pobożny, jeśli odmówię więcej modlitw, pójdę w dzień powszedni na mszę, odstawię gotowany przez babcię obiad, bo jest w nim mięso, a przecież piątek.


Z miłości będziemy sądzeni.

czwartek, 16 grudnia 2010

sezon na uśmiechy

Sezon na spotkania "opłatkowe" - choć nie zawsze z opłatkiem - rozpoczęty. W zasadzie nie lubię takich spotkań. Dzisiaj sobie myślę, że dla paru mocnych słów warto wytrzymać potoki zwykłych.
Ponoć nikt nie lubi składać życzeń. A zdecydowana większość twierdzi, że nie umie. Okazuje się jednak, że czasem w odbiorcę trafi coś najprostszego. Kilka przemyśleń, choćby po dwóch godzinach łamania się opłatkiem. Albo i coś, co w zasadzie życzeniem nie jest, a ciepłą myślą.
Czasem nawet słów nie trzeba...

Tak. Doświadczenie chrześcijańskiej miłości wcale nie jest tak nieosiągalne.

środa, 15 grudnia 2010

nihil novi sub sole

Moje - jak do tej pory przelotne - kontakty z Historią Kościoła pokazują, że zarzuty kierowane do katolików w ogóle się nie zmieniły. Od dwóch tysięcy lat oskarżają nas o to samo - tajemne, magiczne praktyki, bezprawie, retropogaństwo, rozwiązłość, krzywdzenie bezbronnych, głupotę i fanatyzm.
Dlaczego?

Chrześcijaństwo na początku było tajemnicze. Msze w katakumbach, ukrywanie się przed prześladowcami. Żeby poznać i móc rzetelnie opisać działania i poglądy chrześcijan, trzeba było się zagłębić. Cały problem polegał na tym, że jak ktoś się zagłębił i poznał naukę, już nie bardzo chciał oskarżać.

Dziś też żyjemy w obliczu wielkich tajemnic. Jednak powszechność kultu i łatwość nagłaśniania wybranych informacji sprawiła, że łatwo Kościołowi dokopać.
Szkoda, że atakujący nie chcą wroga poznać.

wtorek, 14 grudnia 2010

pozycja obowiązkowa

Nic tak nie zachęca do zgłębiania dokumentów Kościoła jak kolokwia. Ale nie chcę się żalić - bez niego pewnie nieprędko sięgnęłabym po Humanae vitae - encyklikę Pawła VI o zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego. A "warto" to mało powiedziane.

Pojawiła się w 1968 roku, kiedy nauka stawiała pierwsze kroki w embriologii. Na szczęście wciąż jest aktualna. Postawienie całego zagadnienia związków między kobietami a mężczyznami w świetle miłości z prawdziwego zdarzenia pozwala właściwie ukierunkować nasze myślenie o płodności, przekazywaniu życia, rodzinie i jej zadaniach. W treści - sporo konkretów - choćby o tym, dlaczego uważamy, że antykoncepcja jest zła. Albo - czym się różni watykańska ruletka od sztucznych metod zapobiegania ciąży. Plus wiele pięknych i mądrych zdań o rodzinie i jej zasadach.


Moim zdaniem - dla każdego katolika to pozycja obowiązkowa. Choćby po to, by samemu się do własnej wiary przekonać.


<link do przekładu polskiego>

poniedziałek, 13 grudnia 2010

już puka do mych drzwi?

Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
*

Czy jest sens planować, układać, szukać? Kto da mi gwarancję na spełnienie życiowych założeń?
Nie tego oczekuje Bóg.

Adwent ma nauczyć zaufania. Od dwóch tysięcy lat mówią, że koniec świata - paruzja - lada dzień. Odważmy się w to uwierzyć.
A z drugiej strony - wyciągnij wnioski - idzie już tyle lat. Nie czekaj bezczynnie.

* cytat z najbardziej oklepanego wiersza ks. Twardowskiego, Spieszmy się 

niedziela, 12 grudnia 2010

III niedziela Adwentu - Gaudete (A)

Izajasz.
No, to mamy połowę Adwentu. Można poczuć się zmęczonym. Ostygł już pierwszy roratni zapał. Oczekiwanie na przyjście Pana znów zdążyło nam spowszednieć. To czytanie ma nas przed tym uchronić, otrzeźwić. Pokrzepcie ręce i wzmocnijcie kolana. Nie przestawajcie wyczekiwać, bo już zbliża się zapłata za trudy. Chorzy zostaną uleczeni i wszyscy będą szczęśliwi. Bajka? Nie. REALNA przyszłość.

Psalm 146
ostatnio śpiewaliśmy pod koniec września. Dziś ma trochę inną wymowę. Pokazuje, dlaczego warto na Pana Boga czekać. I to czekać intensywnie, jak to w Adwencie. I drugie dno - choć Jezus wstąpił do nieba, pozostał z nami. Przeżywanie tej rzeczywistości na co dzień wymaga wielkiego zaufania. W psalmie - reklama - dlaczego warto się odważyć.

List św. Jakuba
podkreśla to adwentowe przesilenie. Zachęca do wytrwałości. Sędzia stoi przed drzwiami. Wszystko słyszy i może wejść w każdej chwili.


Mateusza.
Nie będę się tu rozpisywać o tym, że to uczniowie mieli się dowiedzieć, a nie Jan. Ani o opozycji: narodzeni z niewiasty/z Ducha. Chcę o czymś innym.
Często mamy pokusę, by stwierdzić, jaki ktoś jest. Wiemy co powie, zanim sam zainteresowany zdąży pomyśleć. Tłumy myślały tak o proroku, o Janie. Jest większe niebezpieczeństwo - że przeniesiemy te cechy na Pana. I wtedy będzie to poszukiwanie Boga czy swoich wyobrażeń? Bóg jest na mnie zły, Bóg mi nie wybaczy, Bóg zapomniał, nawet Bóg nie pomoże... Łatwo wcisnąć Pana Boga w ciasne ramki ludzkiego myślenia i ludzkiego charakteru. Żeby Go odnaleźć, dobrze wybrać się na pustynię. Choćby mentalnie. Za to skutecznie, jak Jan.

sobota, 11 grudnia 2010

co ty wiesz o wychowaniu

Dyskusja pedagogiczna na zajęciach:
A: ...i ta kobieta powiedziała, że co ja mogę wiedzieć o wychowywaniu dzieci, skoro nie mam swoich.
X: To tak jak z księżmi, im też się mówi, że co mogą wiedzieć...
A: A z tym to się akurat zgadzam.

A. ma dwadzieścia kilka lat. Opisywała sytuację z praktyk w szkole.
Nie rozumiem, dlaczego my - ludzie - mamy tak wiele różnych systemów wartości, wybieranych zależnie od sytuacji. Poglądy zależą od tego, co możemy nimi ugrać. Szkoda.
Księży łatwo oskarżyć. Trudniej zauważyć, jak wiele słuchają - czy to w rozmowach, czy w konfesjonałach.

Życiowa mądrość to nie tylko własne doświadczenia.
Zwłaszcza jeśli atakujący skreśla je, choć sam ma podobne.

piątek, 10 grudnia 2010

W każdym położeniu...

Co piątek myślę, żeby o tym napisać. Jednak kompletę odmawiam przed samym spaniem, więc już bez włączania kompa potem...

Psalm 88. Rozpacz wypływa z każdego wersu. Załamka. A w copiątkowej Liturgii Godzin:


Przewalił się nade mną płomień Twego gniewu *
i złamały mnie Twoje groźby.
Zewsząd mnie otoczyły jak fale powodzi *
i topią mnie w jednym momencie.
Odsunąłeś ode mnie przyjaciół i towarzyszy, *
tylko ciemności mieszkają ze mną.
Chwała Ojcu i Synowi, *
i Duchowi Świętemu.
Jak była na początku, teraz i zawsze, *
i na wieki wieków. Amen.

Liturgia Godzin. Szkoła modlitwy. Szkoła życia.

czwartek, 9 grudnia 2010

robaczku!

Moje ulubione czytanie z całego roku liturgicznego. I chyba najbliższe mi zdanie z całego Pisma Świętego:
Ja, Pan, twój Bóg, ująłem cię za prawicę, mówiąc ci: "Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą". Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam, mówi Pan, odkupiciel twój, Święty Izraela.
Rozczula i wzrusza. Tak, człowiek jest tylko malutkim, bezbronnym robaczkiem.  Dzięki Wszechmocnemu Bogu, który trzyma go za rękę jak troskliwy tata pomagający dziecku stawiać pierwsze kroki, może żyć pełnią życia, może przemieniać świat w oczekiwaniu na Jego przyjście.


Bóg nie jest tak daleko, żeby nie mógł Cię usłyszeć, wspomóc. Jest bliżej niż myślisz!



(Do napisania właśnie takiego postu zainspirowało mnie usłyszane dziś kazanie pewnego "dominikanina, wierzącego księdza" <określenie stąd>)

środa, 8 grudnia 2010

czystsza niźli aniołowie

Niepokalane poczęcie. Dzisiaj.
W świadomości wielu "katolików" nieodróżnialne od zwiastowania. A szkoda, bo po pierwsze chodzi przecież o poczęcie Maryi, a po drugie - to wydarzenie pokazuje coś zupełnie innego.

W niezawodnym Liście do Rzymian czytamy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej. Czy Kościół wymyślił sobie dogmat, który jest sprzeczny z Pismem Świętym? Nie, nie i jeszcze raz bzdura! Maryja została zachowana od skalania grzechem na mocy śmierci Chrystusa. Odkupienia. Tego samego, przez którego odkupieni jesteśmy Ty i ja. W wieczności nie ma czasu, wszystko dzieje się w jednym wielkim TERAZ. Inna rzecz, że ani Kościół, ani żaden jego przedstawiciel dogmatów nie wymyśla. One są jak prawa fizyczne - grawitacja istniała na długo przed Newtonem, a nikt nie próbuje twierdzić, że zaczęła się za jego życia. Podobnie Niepokalanego Poczęcia NMP nie wymyślono w połowie XIX wieku. Po prostu pewność co do obserwowanego już wcześniej zjawiska wykrystalizowała się wtedy.

Dla mnie dzień Niepokalanego Poczęcia ma jeszcze inny, szczególny wymiar. Przypomina - trochę przez czytaną ewangelię, trochę przez moje własne życie - o znaczeniu wyboru. Wyboru Boga i konsekwencji tego wyboru. Choćby się waliło i paliło. A jeśli nawet zdarzy się zimna wojna, to trudnych powrotów.

Dignare me laudare Te, Virgo Sacrata,
Da mihi virtutem contra hostes Tuos

A, jeszcze rekolekcje. Były jakieś takie, że nie ma za bardzo o czym pisać. Zapraszam więc do odsłuchania na stronie DA Dominik.

wtorek, 7 grudnia 2010

szczęście do męczeństwa

Miało być o rekolekcjach, o psach przewodnikach i tym, czy tysiąc razy powtarzany banał przestaje być banałem. Ale chyba nie będzie.
Wiadomość na ekai.pl:
zamordowano polskiego misjonarza
Wydawać by się mogło, że czarni franciszkanie nie mają szczęścia. Najpierw Słudzy Boży oo. Michał i Zbigniew, dziś o. Mirosław. Tylko wydawać, bo oni wszyscy są już szczęśliwi. Nie zaparli się Chrystusa, więc i On się ich nie wyprze.
Z jednej strony takie newsy ściągają na ziemię. Bo, po pierwsze, głoszenie Chrystusa to nie tylko opowiadanie wszystkim, że Bóg jest miłością (choć to niewątpliwie prawda). Bo, po drugie, co będzie, gdy zażądają i mojego życia?
Z drugiej strony... W męczeństwie w niecodzienny sposób objawia się miłość Boga. Choćby w tym, że umocnił. Choćby w tym, że pozwolił - tak jak On sam - umrzeć za to, że Bóg kocha. To dodaje wiary.

Omnes sancti martyres,  orate pro nobis!

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Ten Obcy?

II dzień rekolekcji adwentowych w DA. Głosi o. Paweł Krupa OP.
Kadosz, kadosz, kadosz Adonai Elohim Sabaoth...
Zazwyczaj tłumaczone: Święty, święty, święty Pan, Bóg Zastępów. Mówił o. Paweł, że podstawowe znaczenie tego kadosz to 'inny'. Zupełnie inny niż człowiek.
W poniedziałki spotykam się z filozofią. Dziś było dużo o św. Tomaszu i jeszcze więcej o Arystotelesie. I całkiem sporo o Pascalu i Leibnizu. Wątek, który się przewijał wciąż, to relacja człowieka do stworzenia i Stwórcy. Kim jest Bóg?
Nie potrafisz tego sobie wyobrazić. Jest Inny. Wszystko wypełnia...

I co ciekawe - najpierw diecezjalny mówił o rzekomej wrogości franciszkanów i dominikanów w XIII wieku. Z koniem się kopać nie będę, moje ekumeniczne dążenia w tej materii chyba trzeba od innej strony zacząć. A potem wspominany wyżej dominikanin wspomniał o Ojcu Franciszku. Niby sięgnął trochę głębiej, do Miłość nie jest kochana, ale zaraz jakby się usprawiedliwił, że od odkrycia - w mistycyzmie - tej prawdy można oszaleć.
Tak, miłość Boga jest zupełnie inna, niż ja mogę to pojąć. I pojawia się tam, gdzie po naszemu nie ma na nią miejsca...


niedziela, 5 grudnia 2010

II niedziela Adwentu (A)

Izajasz.
Korzeń Jessego stać będzie na znak dla narodów. Do niego ludy przyjdą z modlitwą, i sławne będzie miejsce jego spoczynku. Korzeń Jessego czyli Chrystus. W ostatnim czasie postawiono Mu pomnik w Świebodzinie, ja codziennie mijam Jego figurę wracając z uczelni... Ale czy ludy przychodzą do Niego z modlitwą? Czy kościoły - miejsca, w których można spotkać Go żywego są znane (sławne)? Nie trzeba najmniejszej analizy rzeczywistości, żeby zobaczyć, jak wiele nas dzieli od realizacji wizji Izajasza. Ciekawe, że wszyscy bierzmowani mają już w sobie Ducha - i to identycznego z tym z początku fragmentu... Więc chyba czas brać się do roboty...

Psalm 72
sugeruje, że takie rzeczy mogą dziać się już teraz. Trzeba otworzyć się na działanie Boga. I to niekoniecznie z wielką pompą i wśród tłumów - Pan przychodzi także (a może: przede wszystkim) do tych, którzy wzywają Go w samotności i uniżeniu.

List do Rzymian.
Cierpliwość, pociecha... Tak często oczekujemy jej od kogoś. Tak często jest przykro, gdy jej braknie. I znów - żeby je mieć, muszę szukać w Chrystusie. I w Piśmie. Słowie wciąż wypowiadanym przez Ojca.

Mateusza.
Wiejadło i omłot. Dwa urządzenia z kosmosu, ponoć używane przez każdego szanującego się rolnika. Zwłaszcza w czasach ks. Wujka.
Łatwo jest dorzucić do Biblii słowa, które ją zaciemnią. Łatwo znaleźć wymówkę - nie rozumiem, więc nie wierzę. Księża nie mają własnej rodziny, więc co mogą wiedzieć o chęci posiadania dziecka - nie mają głosu w sprawie in vitro.* Trudniej zwrócić uwagę, na dalszą, jakby przyciemnioną przez wiejadło i omłot część zdania: pszenica wejdzie do spichrza, ale chwasty spali się w ogniu.

* autentyczny argument na jednej ze stron pro-in vitro. Ciekawi mnie użycie słowa "posiadać", bo w j. polskim odnosi się ono do przedmiotów i jakoś to wyczuwamy. Raczej nie słyszałam, żeby ktoś posiadał męża, ale z tym słowem odnośnie do dziecka spotykam się już któryś raz

sobota, 4 grudnia 2010

mimochodem, sam-o-chodem?

Czyż może ślepy prowadzić ślepego? Gdzie leży granica pomiędzy wskazywaniem Boga a kreowaniem siebie? Pewna ważna dla mnie osoba powtarza często zasłyszane gdzieś słowa, że niektórzy bardziej niż Boga kochają swoją miłość do Niego. Jak dać świadectwo miłości jednocześnie nie sprowadzając do wszystko mi się udaje albo więcej się modlę? A takie słowa jako świadectwo dziś słyszałam...

W trakcie jednej, wspólnej modlitwy moją uwagę zwróciły dwie osoby. Jedna sprawiała wrażenie zasłuchanej w siebie, jakby w jej modlitwie do Ducha w ogóle Ducha nie było. Druga niechcący dała mi przepiękne świadectwo i - jednym gestem - rekolekcje z całego życia.
Czytasz mnie, więc Ci dziękuję!

piątek, 3 grudnia 2010

pozytywnie

Dowiedziałam się dziś - wprawdzie nie wprost, ale jednak, że żyję w inkubatorze, że nie wiem, jak wygląda Kościół, że skończy się czas studiów i znajdę się w zupełnie innej rzeczywistości...

Jakoś tak mi się udaje, że trafiam na dobrych księży. Jasne, są i tacy, co sutannę dla kobiety zrzucili, co minęli się z powołaniem. Większość jednak to tacy kapłani, jakich w Kościele szukam. Ojcowie - choć bezdzietni. Pasterze - choć owieczki mają specyficzne. Świadomi swojego wyboru. Otwarci, ale umiejący zachować dystans. Poświęceni Chrystusowi bez reszty.
Oby takich jak najwięcej!

czwartek, 2 grudnia 2010

przebudzenie zmysłów

Pierwszy jest dotyk. Bo nie ma już ciepłej kołderki, ale są miliony mroźnych igiełek. Na szczęście zaraz poczuje trochę cieplejszą, choć jeszcze niewygrzaną ławkę.

Kolejny budzi się słuch, na dźwięk łacińskiego hymnu.
Potem węch - wnoszą kadzidło.
Powoli... wzrok - tak, przynieśli już światło.
I smak. Choć on się nie obudzi w tym życiu...

A intuicja? Podpowiada, że właśnie roraty są sercem Adwentu.

środa, 1 grudnia 2010

"Heroda - głupca, co śpiewać nie umiał: Alleluja."

Zarzuca się katolikom uczynienie z Maryi bożka, "czwartej osoby Trójcy", idola... Od dwóch lat w trakcie Adwentu uczestniczę w śpiewie Akatystu ku czci Bogarodzicy. To takie wywodzący się z Tradycji Wschodu odpowiednik naszych Godzinek. Nie wiem, czy głębszy teologicznie i poetycko, bo tych ostatnich bardzo nie doceniamy. Na pewno mniej znany. A szkoda, bo wiele tłumaczy:

Wielbiąc pieśniami Twego Syna chwalimy hymnem wszyscy też i Ciebie, jako Świątynię duchową, Bogarodzico. Ten, który mieszkał w Twoim łonie trzymając w dłoni wszystkie rzeczy, Pan nasz, uświęcił Cię i uczcił i nauczył nas wołać do Ciebie (...)

Godność, wielkość Maryi istnieje tylko z powodu Jej "TAK", zgody na bycie żywą monstrancją; źródłem kultu jest - sformułowany jako pierwszy z 4 "maryjnych" dogmatów - fakt bycia Matką Boga.

i moje ulubione ostatnio:
Witaj, Ty, co ogarniasz Nieogarnionego,
(...)
Witaj, nowino sprzeciw budząca niewiernych,
Witaj, chwało nieobalona wierzących.

(...) 
Witaj, Oblubienico Dziewicza!

wtorek, 30 listopada 2010

Boże, wejrzyj...

Z jakichś przedziwnych powodów blog Olgi kojarzy mi się przede wszystkim ze słowami Nieustający zachwt Liturgią Godzin. Ja tzw. Stefana* traktuję mniej entuzjastycznie, ale... Dobrze było móc o nim mówić, kiedy słuchacze byli zainteresowani...
Modlitwa. Sprawa tak osobista, a tak wspólna... Zwłaszcza, kiedy widzisz jak kogoś nagle uderzają dobrze znane mu słowa. Kiedy możesz się zbudować albo umocnić innych.

Kościół oddycha modlitwą.

* wielu kapłanów - ale też osób regularnie modlących się Liturgią Godzin - swoje brewiarze nazywa żoną. Mój brewiarz ma na imię Stefan ;)

poniedziałek, 29 listopada 2010

niefioletowy fiolet

Jeden z dwóch przewidzianych na I część Adwentu hymnów nieszpornych zaczyna się tak:

W tym świętym czasie oczekiwania
Równajmy ścieżki naszego życia
By Pan nas zastał przygotowanych
Na swoje przyjście.

Czas oczekiwania jest święty. Nie ma nic o poście, biczowaniu, umartwianiu się, wyrzeczeniach... A jednak pokutuje gdzieś w nas przekonanie o faktycznym braku różnic między Adwentem a Wielkim Postem.
Piszę o tym, bo już od kilku osób słyszałam o postanowieniach adwentowych, zawsze związanych z wyrzeczeniami. A przecież... to nie o to chodzi!
Nie wszyscy pamiętają o tym, że w ciągu tych czterech tygodni to nie nadchodzące Boże Narodzenie powinno być na pierwszym miejscu. Wystarczy rzucić okiem do tekstów liturgicznych - czy to mszalnych, czy brewiarzowych - żeby zorientować się, że mowa przede wszystkim o Przyjściu, na które czekamy, do którego tęsknimy... (Czy na pewno?)
Kiedy walczyłam ze snem w trakcie milczenia po homilii na roratach, pomyślałam, że byłoby fajnie, gdyby paruzja dokonała się TERAZ. Jestem na mszy, trzymam w ręku świecę... może udałoby się smyknąć do nieba, skorzystać z okazji, że powtórne przyjście Chrystusa przyłapało mnie na robieniu czegoś dobrego.

To jest sens Adwentu i podejmowanych w nim postanowień. Robić Dobro. RADOSNY czas przygotowań.

niedziela, 28 listopada 2010

I niedziela Adwentu (A)

Księga Izajasza
będzie naszą przyjaciółką przez większość Adwentu. Dziś zapowiada, że na końcu czasów, w światłości Pana, zapanuje pokój. I to nie taki, o jakim wspomina każda kandydatka na Miss World. Bo taki byłby zwodniczy - jak mawiają stare dobre przysłowia Łaciów - si vis pacem, para bellum*. Gdy pokój będzie od Pana, nikt nie będzie myślał o walce. To inna wersja niż lansowana przez świat wizja zagłady w III wojnie. Mnie ta wersja bardziej cieszy...

Psalm 122.
Jakieś takie deja vu malutkie... No tak, śpiewaliśmy go tydzień temu. W ten sposób podkreślona jest ciągłość - królowania Chrystusa, naszego oczekiwania... Ale to chyba tylko efekt uboczny. Ciekawsze, że Jer-u-szalom - miasto pokoju - tak bardzo tego pokoju potrzebuje. Tam, gdzie stał dom Pana, gdzie Książę Pokoju został przybity do krzyża... Tam zaczyna się prawdziwy Pokój.


List do Rzymian
niekoniecznie dedykowany jest uczestnikom porannych mszy. Co ciekawe, słowa św. Pawła bardziej kojarzą się z powtarzanym setny raz umoralniającym kazaniem prowadzącym do drzemania, niż z duchową pobudką. Szybkie zestawienie: odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła i przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa - wygląda na to, że przez naśladowanie Chrystusa dosięgnie nas światło, które nie pozwoli zasnąć, zaspać na Jego przyjście.

Święty Mateusz
budzi we mnie pewien niepokój - a co jeśli Chrystus przyjdzie za chwilę? Czy jestem na Jego przyjście gotowa? Dziś wspominaliśmy ze znajomymi obraz Chrystusa, który wstawiony był przy wyjściu z krypt. Jasna postać w ciemnościach - naprawdę można było wziąć ją za człowieka. Czy mogę spokojnie mówić "przyjdź królestwo Twoje", będąc spokojna o swoje sumienie i bilans uczynków światłości i ciemności?
Jak pisał Miłosz: innego końca świata nie będzie.


*gdy chcesz pokoju, gotuj się do wojny

sobota, 27 listopada 2010

Szczęśliwego nowego roku...

...liturgicznego :)
Bo u mnie już Adwent.

A jako że ponoć najlepszy czas na składanie życzeń świątecznych to początek adwentu, żeby można było o ich spełnienie zadbać, życzę Ci, Szanowny Blogoczytaczu
dobrze przeżytych Świąt Narodzenia Pańskiego - gdzie najważniejszy jest Solenizant, a nie urodzinowa impreza.

I cobyś nie zmarzł w stópki na Pasterce!

kama

sylwester ;)

bogowie mieli w zwyczaju odwiedzać domy ateistów i wybijać im szyby*
Tak się działo w Świecie Dysku. W naszym...

Jezus nie jest nachalny. Chrześcijanie też nie. W przeciwieństwie do wojującego ateizmu.
Dobiega końca ostatni dzień roku liturgicznego. Za chwilę zapadnie zmrok i będzie można już śpiewać:

Padliśmy wszyscy jak liść w jesieni,
zbrodniami jak wichrem rozproszeni,
Tyś Twe oblicze zasłonił przed nami
i Tyś naszymi złamał nas zbrodniami.

(...)
Czemuż się smucisz, bolejesz srodze?
Nie bój się, nie bój, ja wyswobodzę,
Jam jest twym Panem, Ja doli twej Sprawcą,
Ja twoim Świętym, Ja Bogiem i Zbawcą.


Gdybyśmy tylko uwierzyli...


*T. Pratchett, Kolor Magii

piątek, 26 listopada 2010

kolbami w drzwi załomocą

"Pokój, który jest Bożym darem, jest także skutkiem wysiłków ludzi dobrej woli, instytucji krajowych i międzynarodowych, a w szczególności państw zaangażowanych w poszukiwanie rozwiązania konfliktów. Nie wolno poddawać się w obliczu braku pokoju. Pokój jest możliwy. Pokój jest konieczny. Pokój jest niezbywalnym warunkiem godnego życia człowieka i społeczeństw" (Benedykt XVI)

Obejrzałam dziś spektakl Transfer! w reż. Jana Klaty. Spektakl - to zbyt wiele powiedziane. To dwugodzinne spotkanie z historią, z prawdziwymi historiami prawdziwych ludzi. Ich życie - dziecięce, młodzieńcze - złamała wojna.

Pokój na świecie zaczyna się od pokoju w sercach. Od łagodzenia sporów, odpuszczania - choć to ja mam rację, duszenia konfliktów.

Szczęśliwi, którzy wprowadzają pokój, powiedział Ten, którego zabiła nienawiść, Ten który jest Dawcą Pokoju.

czwartek, 25 listopada 2010

na Adwent przepis

...biblijno - liturgiczny:
Nadzieja. Nawrócenie. Radość.

Trzy różne sytuacje. Trzy różne kobiety:
Napisała mi:
- to nie jest tak, że nie mam nadziei, ja po prostu nie mam złudzeń
Powiedziała mi:
- u mnie jest tak ciemno, że Boga nie widać
Milcząc
przełknęła łzy i poszła w swoją stronę.

Jeśli ktoś powie, że katolicyzm to pójście na łatwiznę, że chrześcijanin to mięczak...
Nawracać się każdego dnia. Dawać innym nadzieję na radość. Oto istota.

środa, 24 listopada 2010

kruszyna

Trudno jest czytać mejle rozpoczynające się od słów: Oby Ci się nie przydało.
Słowo na dziś: kruchy. Wszystko kruche.
Ja krucha, ON kruchy, życie kruche...

A tam, gdzie prawie wszystko było prostsze, 25 C i ani myśli o śniegu. Tu - 1 C i pierwsze zauważalne opady w tym sezonie. Byle do Wiosny.

Ekshibicjonistycznie strasznie, ale dziś nie umiem inaczej.

wtorek, 23 listopada 2010

inny niż znak Jonasza

... weźmy taki przykład - kilka lat temu w jednej z podwrocławskich miejscowości kobieta umyła okno i ukazał jej się kształt... no... wierzący, ci którzy mówią, że nic nie dzieje się przypadkiem, twierdzili że to Matka Boska [sic!]. Materialiści - że płyn do szyb zostawił smugę i plama ma przypadkowy kształt. Dwa stanowiska nie do pogodzenia...
To fragment wypowiedzi prowadzącego zajęcia. Dyskusja sama w sobie była na zupełnie inny temat, nie było więc sensu się kłócić.
Objawienie z pieroga. Bójcie się Boga...
Ostatnio się przekonuję, że my - wierzący - mamy zły PR. Uważam się za katolika, jednak daleka jestem od nadawania plamom, smugom, chmurom itp. cech objawienia (czy precyzyjniej: jawienia się) Boskiego. Szukając działania Boga w świecie jestem realistą. Czy sceptykiem?

Ir-racjonalnie. Nie-rozumowo.
Bóg jest w świecie obecny realnie. Jasne, wszystko zależy od sposobu odczytania faktów. Apostołowie po wniebowstąpieniu Chrystusa "stali na ziemi i wpatrywali się w niebo". Bycie realistą nie wyklucza bycia wierzącym.
Słowo katolik nie oznacza 'nieszkodliwy wariat, schizofrenik'. Choć wielu próbuje nam to wmówić.

poniedziałek, 22 listopada 2010

trzy autentyczne piszczele św. Wojciecha

Izrael ogłasza zakaz połowu ryb w jeziorze Genezaret, doniosła mi KAI. Załamani są przede wszystkim handlarze "rybami św. Piotra", bo nie będą mogli dłużej wciskać turystom hodowlanych okoni mówiąc, że to ryby złowione w taki sam sposób, jak robili to Apostołowie.
Ciekawe, że wygląda to na nielichą atrakcję turystyczną. Podobnie jak kamień, na którym kuszony był Jezus na pustyni w kompleksie wokół jednego z polskich sanktuariów. Stąd już o krok do sianka ze żłóbka Jezusowego, szczebla z drabiny, która przyśniła się Jakubowi i czaszki św. Tomasza z okresu młodości.
Wokół sacrum szybko narasta popkulturowy, śmieciowy handelek.

Czy po zjedzeniu "ryby św. Piotra" zajmę się łowieniem ludzi dla Królestwa Chrystusa? A może zamiast?

niedziela, 21 listopada 2010

XXXIV niedziela zwykła - Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata (C)


Druga Księga Samuela.
Czytamy o Izraelitach, którzy oświadczyli Dawidowi, że są jego kośćmi i ciałem. Jego integralną częścią, nim samym. Czy kiedy uznaję Króla w Chrystusie pamiętam o tym, że ja – Kościół – jestem Jego częścią? Czy pamiętam o godności królewskiej, w której mam udział i o wynikających z tego udziału zadaniach, obowiązkach?

Psalm 122
opowiada o Pańskim domu. Nasze stopy już stoją w jego bramach, więc chyba nie mamy aż tak daleko. Ten psalm zawsze kojarzy mi się z czasem pielgrzymek. Z radością, którą czuję przekraczając bramy Jasnej Góry. Z wdzięcznością, że udało mi się pokonać to, co we mnie słabe. Ten psalm powinni śpiewać aniołowie witający świętych w niebie.

Drugi List do Kolosan.
Święty Paweł nie odpuszcza, trzyma się trudnego stylu. Może dlatego że sprawa jest wielka. Do mnie najmocniej przemawia początek: [Ojciec]uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna. Patrząc na to, co dzieje się na świecie, łatwo osądzić, że ciemność nami rządzi. A już na pewno – że do Królestwa Bożego mamy bardzo daleko. Paweł chce nas przekonać o czymś zupełnie innym – już jesteśmy członkami Chrystusa. Jego krzyż (znak niezgody i nienawiści) wprowadził między nami pokój. Trudno go odkryć, ale... dział świętych w światłości nie wziął się znikąd.

Łukasz.
Ten napis na krzyżu fascynował mnie od dzieciństwa. „INRI”. Był dla mnie znakiem jakiejś niezrozumiałej rzeczywistości, kolejnym z niewyjaśnionych (jak IHS) skrótów. Po pewnym czasie przyszła wiedza, później jeszcze kontakty z łaciną sprawiły, że nie mam problemów z rozszyfrowaniem. Dzisiaj wydaje mi się, że ta dziecięca intuicja nie była tak bardzo mylna. Wszak napis o Królu Żydowskim (czy Królu Żydów) odnosi się do totalnie niezrozumiałej rzeczywistości Chrystusa, który przyszedł na świat, do swego królestwa, jednak został niemal całkowicie odrzucony. Choć był królem, zginął żeby mnie i Ciebie do swojego królestwa przyjąć.

piątek, 19 listopada 2010

strzał w światło bramki

W miejscowej katedrze na "plecach" dalmatyk (szat liturgicznych dla diakonów) są wypisane imiona Ewangelistów. Kojarzy mi się to z nazwiskami piłkarzy na koszulkach. Z dzieciństwa pamiętam, jak piłkę na podwórku kopał "Ronaldo" czy "Zidane", pod koszem skakał Jordan, Shaq... Wczoraj do mszy służyli święci Jan i Łukasz.
Tajemnica świętych obcowania?
A może deklaracja ze strony księży diakonów?

W czyjej gram drużynie?

środa, 17 listopada 2010

jak rozpusta, to rozpusta!

Uff... 15 miesięcy, setki stron, dżyliardy literek.
Cykl W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta oznaczam jako przeczytany.
Polecam, choć nie każdemu.
Jeden z moich wykładowców skomentował wieść o tym, że skończył cykl słowem: znalazłem. Hm, można to rozpatrywać dwojako - z jednej strony jako teorię, że rzeczywiście zmarnował pół roku, z drugiej - tak, z Proustem można go odnaleźć.
To nie jest zwykła książka. Każdy, kto jest miłośnikiem konkretu i krótkich zdań się zawiedzie. Jeśli jesteś w stanie zaakceptować to, że bohater budzi się przez trzy strony albo przez 200 jest w teatrze, zapraszam do Prousta. Język też nie należy do najprostszych; mało tego - proustowskie zdania mogłyby spędzać sen z powiek niejednemu studentowi czy uczniowi zmuszonemu do narysowania wykresu przedstawiającego ich budowę, to misterna konstrukcja porównywalna z pajęczą siecią, niezliczona ilość nowych zdań składowych i oszczędzanie na wielkich literach i kropkach. No i świat przedstawiony - francuska socjeta, gmatwanina stosunków, zależności i niekończących się kolacji. Przy okazji - w okolicach 4. tomu okazuje się, że homoerotyzm był na porządku dziennym (i nocnym).
Ale nie to jest najważniejsze. Z każdym zagłębieniem się w tekst znajdujemy się jakby w innym świecie, pełnym życiowych rozważań głównego bohatera - narratora. Wybija się tu rozmyślanie o upływającym czasie z siódmego tomu, ale całość jest pełna uderzających myśl perełek.

Podsumowując: W poszukiwaniu straconego czasu to wyzwanie dla czytelnika. Warto je podjąć, bo pod maską trudności w komunikacji kryją się nieprzebrane skarby.

wtorek, 16 listopada 2010

czy muzyka jest do zbawienia koniecznie potrzebna?

Zaczęłam dzień od mszy. Niemal bez śpiewów.
Skończyłam na wykładzie o  muzyce w liturgii.

Nie, nie jest koniecznie potrzebna do zbawienia. Ale pomaga. Otwiera, oczyszcza, mobilizuje...

Jakkolwiek śpiewasz, śpiewasz pięknie, bo Bóg jest piękny, a On stworzył śpiew.
 

poniedziałek, 15 listopada 2010

coraz bliżej [***]

W ubiegłą niedzielę (7 listopada) czekając na tramwaj obserwowałam montaż gigantycznej choinki przed jednym z centrów handlowych. Dzisiaj weszłam do środka (tego centrum, nie choinki). Tam... X-mas w pełni.

Tak, x-mas, bo z CHRISTmasem, BOŻYM Narodzeniem to coś nie ma nic wspólnego. Jeszcze nie było słychać piosenki gościa, który został w święta porzucony przez kobietę <tekst w oryginale>, ale atmosfera Zimowych Świąt Światła* przenika wszystko.
W sumie to naturalny skutek. Najpierw stwierdzamy, że chrześcijaństwo jest wstydliwą sprawą prywatną, potem wyrzucamy "Christ" z "Christmas"**, potem sprowadzamy święta do szału zakupów i rocznych obrotów w centrach handlowych każdy weekend.

Co będzie dalej?

Pomóżmy Chrystusowi pozostać w świętowaniu Jego Narodzin. Po Adwencie.

*to coś wprowadzono w Oxfordzie zamiast Bożego Narodzenia
** niestety język polski nie oddaje tego tak ładnie

"wie pani"

Cytat dnia.
Znaczy 6 i pół godziny w pociągu i, wśród siedmiorga przedziałowych współpasażerów, dwie kobiety, które nawijały non stop. (A socjologowie się martwią, że kolejowe znajomości odchodzą w niepamięć). Potok słów, którego niestety nie dało się nie słyszeć. I jedno zdanie, które usłyszałam inaczej.
<dyskusja o wróżkach i bioenergoterapii>
[A]: Bo wie pani, ja jestem katoliczką, ale niezaangażowaną.
[B]: Ja nie jestem katoliczką.
[A]: Ja jestem tak luźniej, to ja mogę chodzić do wróżki...

W sumie to całkiem proste i logiczne rozumowanie. Jestem katolikiem, więc chcę żyć w zgodzie z nauczaniem Kościoła. Im dalej od katolicyzmu w głowie i w sercu, tym więcej spraw - grzechów akceptuję.

Problem polega na tym, że gdy pojawia się słowo "ale", zawsze później zjawiają się problemy.

Obyś był zimny albo gorący!

niedziela, 14 listopada 2010

XXXIII niedziela zwykła (C)

Malachiasz
nie pozostawia złudzeń. Ogień przyjdzie na wszystkich. Niezależnie od poziomu zaangażowania religijnego czy upodobań termicznych. Jednak czcicielom Pana nie stanie się krzywda. Może dlatego, że oni - jak można przeczytać w Janowej Apokalipsie - już teraz są gorący? Ogień powiększa ogień. Bóg powiększa Bożych ludzi.

Psalm 98
jest zaskakujący. Słyszeliśmy przed chwilą (i za chwilę usłyszymy jeszcze więcej) o tym, jak będzie wyglądał sąd, gdy Pan przyjdzie. Wizja przerażająca, ale... Cała ziemia się cieszy i tańczy z radości. Dlaczego?
Pan jest sprawiedliwy. Nie zrobi nikomu krzywdy. Mogę zaufać, że Jego przyjście da mi szczęście.

List do Tesaloniczan. 
Czyny łatwo rozmijają się ze słowami. Zwłaszcza jeśli chcę dobrze, a wychodzi jak zwykle. Czasem trudno zauważyć, jak wielki wpływ na innych ma moje działanie, drobny gest, słowo... Paweł uczy nie tylko podstawowej zasady ewangelizacji, ale i konsekwencji.
Kilkukrotnie słyszałam te słowa przeciwko klerowi. Nie pracują, niech więc nie jedzą - mówili moi rozmówcy. Praca św. Pawła i jego towarzyszy polegała na głoszeniu Dobrej Nowiny, udzielaniu sakramentów... W zasadzie to taka sama praca jak zadania współczesnych nam księży. Co zmieniło się w chrześcijanach, że przestali się troszczyć o duchownych?

Łukasza. 
W wielu dyskusjach o trudnościach w życiu chrześcijanina pojawiają się słowa: nikt nie mówił, że będzie łatwo. Dziś w Ewangelii słyszymy coś dokładnie odwrotnego. To co ma przyjść, łączy się z cierpieniami, uciskiem, czasem próby. Jezus zachęca, by nie ufać tym, co głoszą, że jest łatwo, ale by być twardzielem. Dziwnie w tym kontekście brzmi nazwa Tekstu: Euangelion, Dobra Nowina. Bóg daje nadzieję, że po tym wszystkim będziemy żyć wiecznie. A co najważniejsze - w pełni szczęśliwi.
Wydaje nam się, że słowa Chrystusa wiernie opisują współczesność. Najciekawsze jest jednak to, że uważało tak każde pokolenie... Co może być tylko dowodem na to, że ewangelia - dobra nowina - nie jest archaicznym tekstem. Jest aktualna wczoraj i dziś. Zawsze prawdziwa.

sobota, 13 listopada 2010

San Damiano

"W Kościele nie ma dla mnie miejsca..."

Piękna wymówka. Tak łatwo to wypowiedzieć, choć nie ma związku z prawdą.
Od pewnego czasu przekonuję się, jak wieloma drogami można iść w Kościele. Jak wiele jest możliwości odczytania nie tylko samego powołania, ale i poszczególnych, konkretnych aspektów duchowości.

Odnalezienie właściwej, mojej drogi może wymagać trudu, niewygody. Pewnie też kłopotów w relacjach, własnego i wzajemnego niezrozumienia. Efekt daje prawdziwe Szczęście.

Jedność w różnorodności. Dar czy zadanie?

czwartek, 11 listopada 2010

publiczność sakramentów

Dawno nie byłam na ślubie. Chyba nigdy - poza rodziną.
Dziś moi przyjaciele stali się mężem i żoną.

Nie wiem, czy obok powszechnego kapłaństwa wypływającego z sakramentu chrztu, można powiedzieć o powszechnym małżeństwie. Wiem tylko, że ich - nowożeńców - radość rozprzestrzeniła się dookoła (i dotarła aż do chóru).

(I jak nie przypomnieć sobie słów: Kościół się cieszy...)

Jeżeli Gabrysia i Michał będą przez całe życie choćby tak szczęśliwi jak śpiewająca na ich ślubie złożona z przyjaciół schola...
(Czego im życzę, bo ponoć tu zaglądają. Zwłaszcza że "stali się oboje jednym ciałem").

poniedziałek, 8 listopada 2010

ósme westchnienie

Koniec oktawy Wszystkich Świętych.
Cmentarze znów opustoszeją, pokryją się warstwą pożółkłych liści, przestaną kolorowymi światełkami przypominać o wiecznej radości zbawionych.

Cisza największego cmentarza w mieście. Szum deszczu i zapach rosnących między nagrobkami drzew. Chodząc między śladami pozostawionymi przez żyjących dla żyjących można poczuć się jak między tymi, których nazwiska czytamy, o których myślimy...
Zielony znicz - światło - symbol Światłości Świata daje zielony poblask nadziei, że nie wszystko skończone.

Et expecto resurrectionem mortuorum, et vitam venturi saeculi.

niedziela, 7 listopada 2010

XXXII niedziela zwykła (C)

Druga Księga Machabejska
pokazuje, że zmartwychwstanie nie jest wymysłem oszołomionych katoli. Ani męczeństwo. Dla braci - bohaterów pierwszego czytania - najważniejsze jest życie w Bogu, choć nawet nie podejrzewają, w jaki sposób dokona się odkupienie człowieka.
Myślę sobie jeszcze o bezpośredniej przyczynie ich śmierci - odmowie spożycia zakazanej przez Prawo wieprzowiny. Zestawia mi się to z przyjętą w Polsce zasadą wstrzemięźliwości od mięsa w piątki. Jasne, że dziś mamy w prawie sporo furtek, by ten przepis ominąć. Łatwo jednak widać, jak wielkie dokonało się przewartościowanie: od przyjęcia śmierci, by nie przekroczyć zakazu, do podważania, szukania luk i usprawiedliwień, żeby podobny zakaz zniwelować.

Psalm 17
Pierwsze dwie zwrotki nadają niesamowity kontekst trzeciej. Okazuje się, że człowiekowi sprawiedliwemu potrzebna jest Boża ochrona. Czyniłem sprawiedliwie, ludzie zatem powinni żyć ze mną w zgodzie. Niestety, świat wygląda tak, że muszę ukrywać się w cieniu Boga. Przy czym słowo "muszę" nie wywołuje we mnie negatywnych uczuć. Gdy już zmartwychwstanę, stanie się największa, niewysłowiona radość.

Drugi list do Tesaloniczan
pokazuje właśnie takie realia. Nie wszyscy mają wiarę. Trudno jest żyć w świecie antywartości, jednak modlitwa - za dobrych i złych - może zdziałać liczne cuda. A najpiękniejsze jest to, że przemienia przede wszystkim modlącego się i uzdalnia do dobrego życia.

Święty Łukasz.
Wielu młodych ludzi narzeka, że Kościół w Polsce jest skansenem. Że ludzie przed trzydziestką są wśród kobiet o niskich PESELach jak rodzynki w drożdżówce. Większość intencji mszalnych odnosi się do zmarłych. Stąd już o krok od stwierdzenia, że Bóg jest Bogiem umarłych. Trzeba sobie o Nim przypomnieć, gdy śmierć już powoli puka do drzwi.
Usłyszałam kiedyś, że dobro jest silniejsze od zła, ale ma gorszy PR. Z młodym duchem Kościoła chyba jest podobnie. Media nie chcą nas dostrzegać, przyzwyczajeni do władzy starsi nie chcą dopuścić do głosu...
Jezus Chrystus jest Bogiem żywych. Jak najbardziej - bo sam jest żywy. Ten sam Chrystus, który opowiada o Bogu Abrahama i Mojżesza, opowiada o Bogu Twoim i moim. Tym samym. Tego samego Chrystusa możesz zaprosić do swojego życia.
Trzeba tylko przełamać stary schemat myślowy. Uwierzyć.

sobota, 6 listopada 2010

GPR

Ciekawą rzecz usłyszałam dziś na zajęciach. Będzie o cierpieniu:
Skoro każde cierpienie - ból, choroba, prześladowanie, łacina, rozpacz - jest, tak jak śmierć i pociąg do grzechu - efektem grzechu pierworodnego, nie można nazywać choroby krzyżem.
Jak wyglądałby wtedy uzdrawiający chorych Jezus? Jak gość, który odrzuca dane przez Ojca krzyże? Żaden chrześcijanin nie mógłby chodzić do lekarza, bo byłaby to walka z Bogiem.
Podobnie nie można ofiarować Panu cierpienia. Po pierwsze - byłoby to zaprzeczenie darowi życia (mam raka, ale nie będę się leczyć, to może moja rodzina się nawróci). Po drugie - ofiarować Bogu owoce grzechu pierworodnego? To tak, jakby więcej grzeszyć, żeby ktoś się nawrócił. Albo kogoś zabić i śmierć Bogu oddać.

Mogę oddać moje zmaganie się, walkę. To, że nie będę narzekać. Tak jak w piątki ze sobą walczę, by nie zjeść mięsa. Post, wyrzeczenie - owszem. Owoc grzechu - nie.

czwartek, 4 listopada 2010

zboczenie zawodowe

Taka depresyjna jesień jak dziś przypomina mi piękne czasy - powrót ze szkoły o trzynastej, zakopywanie się w śpiworze i czytanie aż do późnej nocy. Każde dziecko chce być dorosłe i robić co chce, a ja dzisiaj myślę, że tęsknię do tamtych czasów. Nawet mimo tego że moje dzieciństwo nie było sielankowe.
Książki są wokół mnie od zawsze. Pamiętam, że w poprzednim, niespełna czterdziestometrowym mieszkaniu na każdej ścianie była półka. Dziś, w wyniku pewnej rozmowy, lista "do przeczytania TERAZ"  wydłużyła się do jedenastu pozycji... A jeszcze studia, więc to, co mnie naprawdę interesuje.

Jednym z moich ambitniejszych (ponoć) planów czytelniczych jest cykl Prousta. Plan realizowany z uporem od ponad roku, ale już jestem na ostatniej prostej. W Czasie odnalezionym wyczytałam wczoraj:

W rzeczywistości każdy czytelnik jest, kiedy czyta, czytelnikiem samego siebie - swoim własnym. Dzieło pisarza to tylko rodzaj instrumentu optycznego zaofiarowanego czytelnikowi, aby czytelnik mógł rozeznać się w tym, czego, gdyby nie książka, nie dostrzegłby w sobie może*.

 Cóż, jesień w rozkwicie**, życzę zatem sobie i Tobie częstego korzystania z dobrych instrumentów optycznych. O swoich poszukiwaniach będę opowiadać tutaj.


* M. Proust, Czas odnaleziony, przeł. J. Rogoziński, Warszawa 1992, s. 227
** lubię oksymorony

środa, 3 listopada 2010

duszpastersko

Kolacja, przedstawiamy się:
A: (...) i chciałbym pojechać na Kubę.
B: Mam na imię Kuba....


dalszy ciąg zniknął w mroku dziejów. Dobrze mieć wokół siebie wspólnotę.

Nawet jeśli okazuje się, że gdy dominikanin chce powiedzieć o św. Franciszku i wychodzi z tego, jakby... hm, jakby dominikanin mówił o św. Franciszku. Czyli nijak. Nawet jeśli zamiast pojechać chce się wyjechać. Nawet jeśli...
Nawet jeśli wszystko idzie źle, to dobrze jest mieć z kim mieć głupawkę.

Wspólnota. Zapraszam, polecam.

wtorek, 2 listopada 2010

trzeci tryb warunkowy

"Przypadkowy spacer" po najbliższym cmentarzu. Cudzysłów, bo dobrze wiedziałyśmy, dlaczego idziemy właśnie tam, właśnie o tej porze.
Śmierć, niekoniecznie bliskiej osoby, często łączy się z wyrzutami sumienia. Gdybym wiedział, gdybym zachował się inaczej, gdybyśmy nie rozeszli się pokłóceni...
Śmierć jednak - w pewnym wymiarze - jest końcem. Moja relacja ze zmarłym już się nie zmieni. Jedyne, co mogę zrobić, to się za niego pomodlić...

Wyjście na spacer po cmentarzu, żeby pomodlić się za zmarłych wspólnie z ośmioma kapłanami. I - duchem bardziej niż ciałem, bo melodii nie pamiętam - włączyć się w śpiewane przez nich Salve Regina. Nie wiem, ile sensu jest w legendzie, że modlitwa wspólna z zakonnikami zwiększa jej skuteczność. Wiem, że możliwość uzyskania odpustu dla zmarłego mobilizuje, by próbować.

niefortunnie

Święci pozostają dla nas świetlistym szlakiem Boga – podkreślił abp Stanisław Gądecki.*

Do tej pory świetlisty szlak kojarzył mi się tylko z peruwiańską sektą, której partyzantka zamordowała w 1991 roku dwóch franciszkańskich misjonarzy, oo. Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego. W tym (nota bene) świetle słowa arcybiskupa brzmią nieco niefortunnie.

Piszę ten post w nocy. Nocy, która stoi na granicy między uroczystością Wszystkich Świętych a dniem Wszystkich Zmarłych. Myślę sobie po cichu, że na takiej granicy stoją też ci, którzy zginęli śmiercią męczeńską.
Nie chcę tu negować ich świętości, wręcz przeciwnie. Moc prowadząca do męczeństwa, do dobrowolnego oddania życia MUSI pochodzić z wysoka. Jakiś czas temu ktoś uświadomił mi, że o ile dla męczennika śmierć jest szczęściem, bo zanurza we Krwi Chrystusa** i łączy z Nim od razu, tyle dla jego rodziny, bliskich, często jest kolejnym wielkim wyzwaniem, cierpieniem. Z jednej strony zatem - święci, ci którzy żyją wiecznie zjednoczeni z Bogiem i z ich powodu się cieszymy, z drugiej - ludzie, ci których czasem tak bardzo brakuje...

Za kilka godzin obudzi się dzień, w którym będziemy myśleć o tych, którzy zmarli. Wspominać radosne chwile, żałować zbyt wielu wypowiedzianych słów, tęsknić do ciepłych ramion. I po cichu drżeć o przyszłość tych, co jeszcze wśród nas są.


Requiem aeternam dona eis, Domine
et lux perpetua luceat eis.


* za: http://www.opoka.org.pl
** swoją drogą, zawsze mnie zastanawiało, jak mogą być białe szaty męczenników, skoro opłukane są we Krwi

poniedziałek, 1 listopada 2010

wszystkiego najlepszego!

Dziś są Twoje imieniny,
mimo złej pamięci, wiem...

Od kilku lat walczę z kim mogę o oddanie dzisiejszego dnia jego właścicielom - świętym. Tym, którym udało się wygrać swoje życie. O zmarłych pomyślimy jutro. Wtedy będzie czas na nostalgię, wspominanie bliskich, kumpli, sąsiadów... Dziś - wspaniała uroczystość wszystkich świętych.
Właściwy sens dnia odnajduję w liturgicznych czytaniach. Zamykam oczy słuchając fragmentu z Apokalipsy i widzę ten wspaniały tłum. Dzięki obcowaniu świętych mogę czuć się jak jego uczestnik.
Psalm przypomina o wymaganiach. Nie jest łatwo, ale - jak widać - cel jest do osiągnięcia. Zwłaszcza że...
święty Jan - jesteśmy dziećmi Boga. Nie jakiejś idei, nie fanaberii, nie omamów... Boga. Miłości.
I Kazanie na Górze. Obietnice Jezusa, zachęta... Jak o tym myśleć? Błogosławieni, szczęśliwi. Radość w miłości.

Wszystkiego najlepszego! Do zobaczenia po lepszej stronie!

niedziela, 31 października 2010

XXXI niedziela zwykła (C)

W wielu kościołach obchodzi się dziś rocznicę ich poświęcenia. U mnie - teksty na niedzielę zwykłą.

Mądrości. 
W świetle aktualnych dyskusji o ochronie życia i miejscu wiary w świecie - piękne zdanie: Dlatego nieznacznie karzesz upadających i strofujesz przypominając, w czym grzeszą, by wyzbywszy się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli. Grzech - złość na Pana Boga. Złość, bo wydaje mi się, że siedzi sobie na tronie i złośliwie ogranicza moją wolność. Emocje są złym doradcą. Wcześniejsze zdania tego fragmentu pokazują dlaczego. A skoro jakaś wyimaginowana agresja rodzi realną agresję, może czas, by uświadomiona, bezgraniczna miłość obudziła we mnie choćby ułamek podobnej miłości?

Psalm 145
także opowiada o tym, co Bóg robi z grzesznikami i jaki wobec nich jest. Nieskory do gniewu, łaskawy, miłosierny. Pan podtrzymuje wszystkich, którzy upadają, i podnosi wszystkich zgnębionych. Łatwo mi pomyśleć, że po moim grzechu Bóg się obraża, odwraca i odchodzi. Tak mocno mam zakodowaną wizję karania za każdy zły postępek. Pan jednak mnie podtrzymuje, nawet gdy upadam. I wchodzi do najczarniejszej nawet dziury.

List do Tesaloniczan
powstał prawie 2000 lat temu. A dziś wciąż słyszymy, że koniec świata jest bliski, że powtórne przyjście tuż, tuż*, że ktoś gdzieś jakieś wizje miał... Nie dajmy się zachwiać. Ważniejsze, by Bóg uczynił nas godnymi swego wezwania, by w naszym życiu został uwielbiony. Wtedy nie będzie ważne, czy 2012, 2011, czy może wiele lat później Pan przyjdzie to wszystko osądzić.


Łukasza.
Według starych sucharów, Jezus potwierdza tu teorię Darwina. Mówi przecież: Zacheuszu, zejdź z drzewa!
Poprzednia organistka mocno zestawiała Zacheusza z Mateuszem, wymiennie stosując jedną piosenkę o ich nawróceniach. Choć wiele różnic, łączy ich jedno: spotkanie z Jezusem przewraca wszystko do góry nogami. Kiedy zbawienie staje się moim udziałem, nie mogę żyć tak jak wcześniej. Choćby wszyscy się burzyli.



* 1 tuż = 0, blisko

piątek, 29 października 2010

dwie twarze

W ciągu kilkunastu minut usłyszałam od jednej osoby dwie opowieści o klerze.
Pierwsza zasmuciła, bo pokazywała boleśnie święty Kościół grzesznych ludzi. Jak władca tego świata potrafi namieszać w sercach tych, którzy publicznie się go wyrzekli chwilę przed przyjęciem sakramentu święceń...
Druga obudziła ciepło w okolicy serca, bo przypominała o tych, w których Duch działa. Także przez miłość - czy choćby (nie)zwykłą życzliwość - dla tych, którzy jej nie doświadczają.

Kościół - jaki jest, nie każdy widzi. Łatwo poprzestać na upadkach.

Credo in unam, sanctam, catholicam et apostolicam Ecclesiam...

czwartek, 28 października 2010

nie możesz mieć wszystkiego - gdzie byś to położył?

To, co dodaje skrzydeł, czasem też odbiera siły.

Dziś rzadko kiedy młodzi ludzie mają czas na nudę. Dwa kierunki, praca, rozbudowana siatka kontaktów... Życie jest karuzelą, która kręci się coraz szybciej.
Zatrzymać się w tym wszystkim i znaleźć SIEBIE.

A jeśli odnajdziesz siebie, już tylko krok od odnalezienia JEGO.

wtorek, 26 października 2010

egzotycznie

Byłam dziś u pani dyrektor macierzystego instytutu, załatwić formalności związane z realizowaniem opcji na innej uczelni:
dr Ł.: chyba że jakieś egzotyczne przedmioty zamierza pani realizować?
ja: <niepokój w oczach> no... teologię duchowości, historię Kościoła...
dr Ł.: a nie, to spokojnie, nie ma problemu.

Cieszę się, że teologia duchowości nie jest (jeszcze) egzotycznym przedmiotem. Nawet jeśli mnie się zaczyna taką wydawać.

niedziela, 24 października 2010

XXX niedziela zwykła (C)

Syracydes.
Ten wątek odwagi w proszeniu jakoś często się u mnie przewija. Może przez kolejną - króciutką - rozmowę dziś na ten temat? Bóg wie, co jest dla mnie dobre, choć to bywa tak trudne do przyjęcia...


Psalm 34.
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu. Coraz częściej spotykam Człowieka, który jest wewnętrznie połamany, zmiażdżony. Te wszystkie okruchy mogą się skleić, przestać boleć tylko w Jednym. W Nim samym. Choć brzmi to jak nic nieznaczący truizm.


Drugi list do Tymoteusza.
Niemal tydzień temu stwierdziłam, że chciałabym, by odczytano go na mojej mszy pogrzebowej. Choć najbardziej chciałabym, żeby była to prawda... Urzekła mnie dziś u Pawła ta troska, by nie była policzona jego przyjaciołom opieszałość, być może strach. Jest mocny Panem.

Łukasz.
Porównywanie się. Nasza ulubiona zabawa, zwana również "obrabianiem tyłka nieobecnym". Jak widać, nic nowego. A gdyby ich zamienić? Gdyby faryzeusz umiał szczerze wykrzyczeć: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika? Postawienie porządku na głowie go burzy, ale często ratuje to, co było nie w porządku.

Moja ulubiona modlitwa po Komunii ewer end ewer:
Boże, nasz Ojcze, niech Twój Sakrament dokona w nas tego, co oznacza, abyśmy osiągnęli zjednoczenie z Chrystusem, * którego przyjmujemy pod osłoną chleba i wina. Który żyje i króluje na wieki wieków.

piątek, 22 października 2010

to będzie nasz rok!

Senat podjął uchwałę o ogłoszeniu roku 2011 Rokiem Świętego Maksymiliana Marii Kolbego.

W sierpniu minie 70 lat od dnia, w którym oddał życie za nieznanego sobie współwięźnia z Auschwitz. To czyn, który porusza serca nawet zagorzałych ateistów. Nie ma co dyskutować z miłością...

"Tylko miłość jest twórcza" - powiedział o. Maksymilian. Długo myślałam, że to jedno z wielu wydumanych zdań z pobożnej konferencji. To wprawdzie nie wpływałoby na sens, ale...
Kolbe powiedział to do współwięźnia, w trakcie pracy przy przerzucaniu zwłok, jako odpowiedź na deklarację nienawiści do hitlerowców.

Mnie to powaliło na kolana.

A kochać bliźnich wciąż nie umiem...

czwartek, 21 października 2010

gwarancja

ja: A ten ślub to w kościele czy podpisujecie umowę cywilno-prawną?
ona: W kościele. Znaczy ja już zerwałam z Kościołem, i mentalnie, i w ogóle, ale nie chcę żeby rodzina się czepiała. No i chcę wiedzieć, że on mnie nie zostawi.

Dychotomia. Podwójne życie.
Zaczyna się od walki, ale jeśli nie zmobilizujemy całego wojska... trudno wygrać.

Trudno się pogodzić z czyjąś porażką. Zwłaszcza, jeśli ktoś jest ważny, a przegrana nieuświadomiona. W najwyższym stopniu.
Igranie z grzechem kończy się źle. Wyżej tyłka nie podskoczysz.

środa, 20 października 2010

2012?

Dziś już drugi zapowiadany koniec świata w tym miesiącu - miał nastąpić o 20:10, bo 20.10.2010. Dobra Ewangelia (znaczy dzisiejsza perykopa) na takie spekulacje:
To rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.

Koniec świata?
Nastąpi gdy przestaniesz Mu wierzyć.

wtorek, 19 października 2010

brat osiołek

Chcę dobrze, a wychodzi jak zwykle. Staram się, a nikt - nawet ja - tego nie dostrzega. To co mnie wydaje się dobre, dla Ciebie jest głupotą.

Trudno jest skupić się na ważnym, gdy zawodzi proza i codzienność.

Bracie osiołku, nie bądź uparty...

niedziela, 17 października 2010

XXIX niedziela zwykła (C)

Wśród wielu kłótni dzisiejszego świata, chyba najgłośniejszy jest spór o wolność, o jej granice, wykorzystywanie. Kolekta zaprasza do czynu niezwykłego - powierzenia swojej woli Panu Bogu, zjednoczenia pragnień. To tylko pozorne ograniczenie wolności. Święty Paweł pisze: "wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia".

Wyjścia.
Była taka rymowanka: "jak to mawiał święty Łukasz, Pana Boga nie oszukasz". Przeczytawszy dzisiejszy fragment Księgi Wyjścia, zaczynam się zastanawiać - czy aby na pewno? Przecież chodziło o to, by Mojżesz trzymał ręce w górze, więc podtrzymywanie było rodzajem oszukiwania. Nie do końca. Bóg chce naszego dobra, więc daje liczne możliwości, żebyśmy mogli o nie zabiegać. Więcej o tym w ewangelii, myślę sobie jednak, że po to mamy w Kościele tak szerokie możliwości modlitwy, żeby je sprytnie i szeroko wykorzystywać.

Psalm 121
lubię bardzo. Górskie wędrówki prowokują do szukania Kogoś większego niż człowiek. Po powrocie czy w ostatni wieczór można łatwo zobaczyć, jak pilnie byliśmy strzeżeni przez Tego, który nie zdrzemnie się ani nie zaśnie. Najczęstsze życzenia składane górskim turystom to "tyle samo wyjść ile powrotów". A czym innym jest życie, jeśli nie codziennym zdobywaniem szczytów i wchodzeniem w cieniste doliny?

List do Tymoteusza
jest jakby budzikiem dla chrześcijan. Zwłaszcza końcówka. Nauczaj, niezależnie od okoliczności. Podnoś na duchu i nie bój się wskazać błędu. Ale uważaj - wcześniej musisz znać Pismo, a cóż to za poznanie, jeśli nie będziesz trwać w jego nauce.


Ewangelia Łukasza.
Czasem imponuje mi ta wdowa. Przychodzi w swojej sprawie i nie zważa na niechęć sędziego i marne szanse spełnienia prośby. Wokoło mnie dzieją się rzeczy ważne i wielkie. Jak łatwo ulęknąć się - nie będę się w tej sprawie modlić, tu już nie ma szans... Przeraża to ostatnie pytanie Jezusa. Czy jestem w stanie na tyle Mu uwierzyć, żeby nie tylko Go prosić, ale za Nim pójść?

sobota, 16 października 2010

tryton

Odpowiedzialność za siebie czy za innych?
Za innych wprost czy ukryta?
Relacje czy obowiązki?

Zeświecczenie czy religijna nerwica?

Cztery pudełka lekarstw czy cztery etapy pielgrzymki?

Nie lubię trudnych decyzji.
Ponoć dobrze jest rzucać monetą, bo w trakcie jej lotu przekonujemy się czego chcemy.

Ponoć lepiej przesunąć dwanaście koralików, wyszeptując słowa dobrze znanych modlitw.
Wtedy wiadomo.

piątek, 15 października 2010

oko w Oko (opatrzności)

Święty Franciszek. Tak często odbierany jako nieszkodliwy wariat biegający po łąkach i gadający do zwierząt. W rzeczywistości - gigant modlitwy. Przede wszystkim - miłośnik Chrystusa obecnego w Eucharyystii.

Szukamy wciąż nowych doznań. Nowych śpiewów, nowych rozważań, nowej wiedzy. Po co?

Tylko usiąść i patrzeć Ciału w oczy.

czwartek, 14 października 2010

wolnosć Słowa

Jesteśmy przywiązani do poczucia wolności. Poczucia właśnie, niekoniecznie niej samej.

Wolność szalenie łatwo źle zrozumieć. Świetnie się maskuje, czy raczej: niewola świetnie udaje wolność. Okazuje się, że to, co miało smak wolności, po pewnym czasie samo bierze mnie w niewolę. Nałogi, przyzwyczajenia...
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. Nie ktokolwiek inny.

(Trudna ta lekcja. Chodzi mi po głowie zwrot: diabelnie trudna pokuta. Może jest w tym coś więcej niż gra słów).

środa, 13 października 2010

bez gadania

Modlitwa ciałem. Trochę o tym słyszałam. Liturgiczne gesty, znaki. Słuchanie i śpiewanie. Wzrok skierowany na ołtarz. Wąchanie kadzidła.

Ale żeby modlić się kręgosłupem?

Wdech. Jezu Chryste...
Wydech. Ulituj się nade mną.

Pierwsza próba chrześcijańskiej medytacji za mną.

niedziela, 10 października 2010

XXVIII niedziela zwykła (C)

Druga Księga Królewska.
W trakcie sesji formacyjnych na wyjeździe Odpowiedzialnych rozmawialiśmy w grupce m. in. o traktowaniu Kościoła jak stacji usługowej. Przychodzę, płacę, dostaję chrzest. Zastanawialiśmy się, czy przyczyną czarnego PRu Kościoła jako instytucji skupionej przede wszystkim na pieniądzach nie jest przypadkiem nastawienie ludzi - odbiorców usług. Jeżeli bierzmowanie jest dla mnie tylko "uroczystym pożegnaniem z Kościołem katolickim w obecności biskupa" połączonym z wydaniem stosownego papierka, na co innego mam zwrócić uwagę, niż składaną przy tej okazji ofiarę. Naaman chce traktować Pana Boga podobnie. Przyszedł do proroka, został uzdrowiony, chce zapłacić i odejść. Elizeusz swoją postawą przypomina, że Boża łaska jest darmowa, dostępna dla wszystkich. Nie trzeba za nią płacić ani czymś sobie zasłużyć. Najtrudniej przyjąć to, co dane za darmo.

Psalm 98
Sztuka modlitwy psalmami mówi o tym, żeby szukać w swoim życiu momentów, do których mogłoby się odnieść konkretne psalmy. Ten jest mocny, chciałoby się rzec - zarezerwowany na szczególnie radosne okazje. A przecież Bóg zwycięża w moim życiu każdego dnia. Każde zwycięstwo z grzechem, ze słabością. Cuda, których nie dostrzegam. Albo nie chcę dostrzegać.

Drugi List do Tymoteusza.
Jakoś tak się dzieje, że spokój Ewangelii - czy raczej jej odbiorowi - nie służy. Największe owoce rodzą prześladowania, więzy i kajdany. Największy polski święty XX wieku zginął w Auschwitz, bo całym sercem przyjął ewangeliczne rady. Słowo Boże nie ulega skrępowaniu. Nie da się zamknąć mu ust, bo sercem wyznawana wiara krzyczy i nawołuje.
Gdyby Chrystus miał się nas zaprzeć, zaparłby się Siebie samego. Ta godność uderza.

Łukasz.
Dlaczego Jezus mówi do Samarytanina dwukrotnie o uzdrowieniu? Czyżby pierwsze nie zadziałało albo było tylko na próbę? Nie. Choć sam fakt cudownego wyleczenia trądu na pewno wpłynął na życie tych dziesięciu, tylko jeden został uzdrowiony w pełni, także z czegoś gorszego niż trąd. Tylko jeden zechciał przemienić siebie. Odpowiedzieć Bogu na Jego wezwanie, działanie. Uwierzyć.
Wiara. Odpowiedź która uzdrawia.

sobota, 9 października 2010

Apologia... część II

Wreszcie internet i stały do niego dostęp. Wspaniała rzecz.

Dużo spraw, przemyśleń, inspiracji w tym tygodniu. Bo i Franciszkowy "Dzień Ojca", i rekolekcje na dobry początek roku akademickiego, i tegoż początek właśnie - w zupełnie nowej rzeczywistości...

Pamiętam z wczesnoszkolnej katechezy, że nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego Różaniec dzieli się na tajemnice. Przecież wszyscy wiedzą, że Chrystus zmartwychwstał, więc co to za tajemnica. Na szczęście udało mi się uzupełnić dziecięcą wiedzę i znaleźć w tych wydarzeniach pytania, na które odpowiada tylko wiara.
I kiedy tak październikowo biegam po mieście z różańcem w kieszeni, coraz bardziej odkrywam, jak bardzo te tajemnice przenikają się ze zjawiskami, sytuacjami z mojej codzienności. Okazuje się, że o ile w życiu Chrystusa i Maryi działanie Bożej łaski było jednoznacznie przeogromne, tak też dotyczy to każdego żyjącego człowieka. Nie chcę szukać jakichś naciąganych paralel. Myślę sobie tylko, że wplatanie Różańca w codzienność dodaje jej dobrze rozumianej tajemniczości.

niedziela, 3 października 2010

"Serce nie sługa"

Nowe znaki zajaśniały
świętości tak godnej chwały,
tak przedziwnej, tak dojrzałej
we Franciszku dane nam.


Oto karna trzódka nowa
nowe prawa wiernie chowa,
woli Pańskiej żywe słowa
Brat Franciszek głosi jej.


Nowy Zakon, nowe życie
światu jawi się w rozkwicie,
by odnowić należycie
znów ewangeliczny stan.


Jako prawo Chrystusowe
takie ma być prawo nowe;
apostolski wzór gotowy:
Jezus Chrystus, Mistrz i Pan.


Zgrzebny sznur i zgrzebna szata
to strój radosnego brata.
Boży pielgrzym pośród świata,
żywi go żebraczy chleb.


Lecz oto niebios monarcha
jako anielski hierarcha
jawi się, a Patriarcha
przejęty zachwytem drży.


Trwa w milczeniu zapatrzony,
bo Serafin uskrzydlony
ranami jest naznaczony,
tych ran czuje ból jak my.


One znaki mu zostawiają;
stygmaty się w ciele jawią:
ręce, nogi już mu krwawią
i krwawi przebity bok.


Krzyż w ciele świętego męża
ziemskie potęgi zwycięża.
O Franciszku! Bez oręża
podbiłeś dla Boga świat.


Ojcze! Niechaj taką bronią
ręce Twe przed złem nas chronią,
ukaż nam przebitą dłonią
Królestwa Bożego szlak.

(sekwencja na dzień św. Franciszka)

XXVII niedziela zwykła (C)

kolejna kolekta ze ścisłej czołówki moich de best of:
odpuść grzechy, które niepokoją nasze sumienia, i udziel nam również tego, o co nie ośmielamy się prosić
Sumienie. Najdziwniejsze ze składowych człowieka. Niepokojone, gryzie. Nie niepokojone... też zdarza mu się ugryźć. A najgorsze, że pamiętliwe jest.
Nie ośmielamy się prosić. Mam znajomych, którzy często opowiadali, że dostali od Pana Boga dokładnie tyle, o ile poprosili. Nawet w sprawach przyziemnych. Boimy się prosić, ale na szczęście Bóg po pierwsze wie lepiej, po drugie - więcej może.

Niesamowitą drogę ukazują dzisiejsze czytania:


Habakuk.
Prorok jest totalnie bezsilny w swojej sytuacji. Woła do Boga o pomoc, jest już zniecierpliwiony, ale ratunek wciąż nie nadchodzi. Wie, że ma czekać. Choć to pewnie słaba pociecha. Na szczęście, ma dostatecznie dużo wiary, by czekać.


Psalm 95
Drugi etap: wysławianie Boga. Oddawanie Mu czci, bo tylko On jest jej godzien.
Ten psalm zazwyczaj odmawiam, kiedy jestem jeszcze średnio przytomna (umieszczono go w brewiarzowym Wezwaniu). To nie jest dobry stan do rozgryzania zawiłych metafor. jesteśmy (...) owcami w Jego ręku
zazwyczaj przychodzi mi wtedy myśl, że naprawdę wielkie muszą być te Boskie dłonie, więc i On sam - podobnie. Z drugiej strony, ktoś, kto ma w ręku ogromne stado owiec, musi mieć władzę i zdolność, żeby całe to stado dobrze prowadzić, sterować nim. Mądrość.

List do Tymoteusza
Trzeci etap, podpunkt A: działanie.
Przypominam: Habakuk czekał. Człowiek Nowego Testamentu nie musi, nie powinien czekać siedzieć z założonymi rękoma. Po zesłaniu Ducha Świętego jesteśmy pełni charyzmatów, musimy sprzeciwiać się złu. Dzięki współdziałaniu z Jego łaskami dzielnie bierzemy udział w przeciwnościach, bo zwyciężył już Ten, który jest wzorcem. Nie ma się czego bać!

Łukasz
Trzeci etap, podpunkt B: żywa więź.
Zaczyna się od modlitwy, od prośby o wiarę. Jasne, byli giganci, co umieli walczyć w nocy - Jan od Krzyża, Matka Teresa... Jeżeli jednak ktokolwiek może nam dodać wiary, to tylko Bóg. I to na naszą prośbę.
Niebezpieczeństwem jest też zbieranie kolejnych osiągnięć, choćby najszlachetniejszych. Całość ewangelii pokazuje, że zadaniem chrześcijanina jest głoszenie Królestwa. Nie wolno pogubić się w tej roli, żeby się nie okazało, że w swym mniemaniu obdarzamy Boga łaską zaangażowania dla Niego.
Wracając do kolekty - prosiliśmy o udzielenie tego, o co nie ośmielamy się prosić. Jak często mam odwagę poprosić o przymnożenie wiary, zamiast schować się w ciemny kąt? Jak często odważę się poprosić o przypomnienie, że jestem sługą, a nie bogiem?


Niesamowite perspektywy otwiera modlitwa po komunii: aby udział w tym Sakramencie (...) przemienił nas w Chrystusa, którego przyjmujemy
<tego się nie da skomentować>

piątek, 1 października 2010

szaleństwo

No to przyszedł. Miesiąc początku studiów, pierwszych konkretnych przymrozków i różańca.
Studia po niedzieli, w piecu bucha, można się zająć tym ostatnim.

Nastraja do rozmyślań o pobożności/duchowości maryjnej. Nastraja sam różaniec, nastrajają sympatycznie modlitewne akcje na fejsbuku i nie tylko, nastrajają dyskusje ze znajomymi... i pieśni. Dziś - w ciągu dalszym misji - dzień modlitw za zmarłych. Msza w fiolecie, procesyjne przejście na cmentarz, tam nabożeństwo jak we wszystkich zmarłych... i pieśni. Nie wiem, co napadło organistę (mam nadzieję, że nie proboszcz), ale śpiewał cały czas pieśni maryjne. I to te z grupy: "nie śpiewamy i nie pozwalamy śpiewać" (np. Serdeczna Matko).

Nie mogę pogodzić się z tym, jak wypaczana jest duchowość maryjna w powszechnym rozumieniu w polskim Kościele. I o ile jestem w stanie zrozumieć ludzi z zewnątrz, którym się wydaje (i mają rację - tylko im się wydaje), że katolicy przypisują Maryi cechy i właściwości Boga Jedynego, tak nie mogę przeboleć tego, co dzieje się w samym środku Kościoła. W zasadzie dominują dwie postawy:
1) jakby sprotestantyzowana, stawiająca Maryję gdzieś daleko od wszystkiego, ewentualnie wśród wszystkich innych świętych kobiet
2) drugi biegun - wypełnienie wszystkich protestanckich wizji - Maryja jako "czwarta osoba Trójcy Świętej" (choć czasem wymienna z Duchem Świętym), bogini-matka, która rządzi Panem Bogiem. Choćby właśnie jak w tym dwuwersie:
Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze,
Szczęśliwy, kto się do Matki uciecze.

Dlaczego dziś tak mało w Kościele duchowości maryjnej? Duchowości, nie pustej pobożności. Maryjnej, a więc otwartej na Chrystusa i wolę Ojca, działającą w Duchu. Miłości, która wiedzie aż pod Krzyż, a nie stawia barier. A jednocześnie prostego zaufania, że jak ziemska matka nie skrzywdzi dziecka, tym bardziej Ta, którą dał za Matkę sam Jezus, nie pozwoli oddalić się od Jedynego Pana.

Nie, nie słucham jedynie słusznego radia i nie mam z nim nic wspólnego. Na początku mojej drogi do Boga stanął ojciec Kolbe, który pokazał, że do Chrystusa najłatwiej dojść z pomocą Maryi. A On, jak wiadomo, jest jedyną Drogą, Prawdą i Życiem.

czwartek, 30 września 2010

misyjnie, cz III

Tak, msza się szybko nudzi. Nie ma zaskakujących zwrotów akcji, jakiegoś dynamizmu, stali bywalcy znają wszystkie teksty... Nudy.

A gdyby tak spojrzeć na nią inaczej? Słowa, które słyszeliśmy setki razy, wreszcie usłyszeć na nowo?
Msza byłaby tylko specyficznym przedstawieniem, happeningiem, gdyby nie działanie Bożego Ducha. Chwilę przed Przeistoczeniem, kapłan Go przyzywa, prosi Ojca o posłanie i działanie. To dzięki Niemu wszystkie mniej lub bardziej dziwne zabiegi księdza i ludu mają SENS.
Dziś rekolekcjonista nazwał mszę wywoływaniem Ducha. I to nie byle jakiego, bo Ducha Świętego.
Szukamy taniej sensacji w zabawach, które ocierają się o nieczyste moce. To wszystko - przyzywanie duchów, wykorzystywanie ich mocy-energii, pytanie o przyszłość - jest tylko małpowaniem. Nieudolnym, świadomie przewrotnym parafrazowaniem prawdziwego działania mocy Ducha Boga Jedynego.

Jeszcze pierwsze czytanie, na moment. Ładnie zeszły się słowa Hioba: Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w księdze umieścić? ze wspomnieniem św. Hieronima, tłumacza Pisma Świętego, gościa, który Bożemu słowu po-święcił całe życie. Wygląda na to, że osadzenie się w Bogu, w Jego Duchu, daje nieprzewidziane moce.

środa, 29 września 2010

misyjnie, cz II

Nie lubię, nie znoszę, nie trawię.
Upraszczania, schematyzowania, wrzeszczenia. Przede wszystkim z ambony. Zastanawiam się, jak mocna jest zależność wieku kaznodziei od poziomu kazań. Jakoś tak wychodzi w moim słuchaniu, że im starszy, tym gorzej. A szkoda.

Na szczęście kaznodzieja od nauk stanowych jest młodszy. Do tego - normalny. I wiele przeszedł, więc wiarygodny. Dziś o relacjach z innymi i emocjach, nad którymi nie umiemy panować. Długa i kręta jest droga do ogarnięcia wszystkiego. Łatwą jest sztuka robienia innym na złość, nawet za cenę relacji z Bogiem. Trudniej ugryźć się w język i odpuścić.
Kiedy widzę, co dzieje się na świecie, różne słowa przychodzą na myśl. Niełatwo odnaleźć w nich miłość bliźniego, choć przecież chcemy dobra.

Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, *
czym syn człowieczy, że troszczysz się o niego?
Uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów, *
uwieńczyłeś go czcią i chwałą.

W kontekście tego wszystkiego, co dziś mówiło się o aniołach - jak są ważni, jakie pełnią funkcje, jak ich potrzebujemy, to zdanie z Psalmu 8 odmawianego dziś w nieszporach powala na kolana. Dosłownie i w przenośni. Dobrze, że pilnują.

wtorek, 28 września 2010

misyjnie, cz I

"Wakacyjny organista". Piękna pieśń, która jest jakimś francuskim hymnem. Mało znana, a szkoda. Do tego pierwsze w mojej parafii Misje Święte, pierwsze nauki stanowe, których dziś słuchałam.

Jakże pójdziemy za Tobą, Chrystusie,
gdy Ty nie chodzisz naszymi drogami,
a Twoje myśli tak różne od naszych,
miłość tak inna od naszej miłości.


Spędziłam dziś wiele czasu przeglądając internet i odnajdując przytłaczające wręcz ilości stron, wpisów, dysput, w których przejawia się nienawiść do chrześcijan, do Boga. Trudno się powstrzymać, by nie wybuchnąć gniewem, który może i przypomina Jezusowe przegonienie kupców. Te ścieżki, których uczy Pan Bóg, są naprawdę zawiłe i trudne do odnalezienia. Miłość zaś... Więcej wymaga ode mnie niż od kogokolwiek innego.

Serca samotne błąkają się w mroku,

szukając ścieżki wiodącej ku światłu,
więc nie zostawiaj nas samych w ciemności,
przyjdź nam z pomocą, pielgrzymom tej ziemi. 


Misjonarz - rekolekcjonista opowiadał niesłychane historie. Jego target był chyba trochę młodszy niż studenci, ale udało mi się wziąć coś dla siebie. Do podzielenia się - jedno zdanie: Cokolwiek się dzieje, staraj się nie utracić kontaktu z Bogiem. Gość wiele przeżył i wiele usłyszał. Pan Bóg widział jeszcze więcej. A człowiek się Go wstydzi, jakby nie wiadomo co wymyślił. Święty Augustyn mówił, że Bóg jest bliżej człowieka niż on sam. Mocne słowa, nawet jeśli trudno w nie uwierzyć.

Daj nam Cię poznać po chleba łamaniu,
a wtedy pokój wypełni nam dusze.
Pozostań z nami i nakarm swym Ciałem,
obdarz radością spotkania w wieczności.



Łamanie chleba jest chyba najdziwniejszą rzeczą wymyśloną przez Boga. Nikt z ludzi nie mógłby na to wpaść - że kawałek przaśnego chleba i trochę wina stają się Ciałem i Krwią. I to Ciałem i Krwią Boga. Jak wielką wiarę mieli Apostołowie, że właśnie w tym znaku Go poznali. To jest droga wiodąca do pokoju w duszy - droga łagodząca wszelkie nieuporządkowanie.

Panie i Mistrzu idący wraz z nami,
po drogach świata Ty serc naszych szukasz,
wielbimy Ciebie i Ojca wraz z Duchem,
Trójcę Jedyną sławimy na zawsze.


On sam szuka. Odnajdzie, nawet jeżeli zagubimy się gdzieś w krzakach grzechu i niechęci, jak Adam. Potrzebna jest moja decyzja, zgoda na Jego działanie, żeby - jak w dzisiejszej Liturgii Słowa - po pełnym rozpaczy psalmie 88 mogło zabrzmieć radosne Chwała Panu, Hallelu Jah!