Zaczęło się chodzenie po kolędzie, więc na wieczornych mszach starsi księża. Jakoś mnie to wzrusza, że odprawiają mszę codziennie od wielu lat, a wciąż widać zapał i zachwyt Bogiem, który przychodzi.
Albo siedemdziesięciopięcioletni dziadziuś, który, choć ledwie widzi, przekłada młodszemu kartki w mszale z pieczołowitością i szacunkiem, które urzekają.
Zachwyt Chrystusem, który młodego chłopaka z dobrego, bogatego domu zaprosił do żebraczego zakonu i zachwyca codziennie przez ponad pięćdziesiąt lat... Jeśli to nie jest miłość, to co?
a młodzież pójdzie go ucałować 22 stycznia. I złożyć życzenia kochanemu dziadziusiowi...
OdpowiedzUsuńo to zupełnie jak o. Stefan o. Marcinowi na roratach :D
OdpowiedzUsuń1. i dostaną cukierki. Bo skoro biologicznej rodziny - żony i dzieci - nie ma, to może się cały oddać tej duchowej.
OdpowiedzUsuń2. Bo to nie są odosobnione przypadki z prowincji, ale normalna codzienność Kościoła (jak w tagach) :)
Ej, był żebraczy, teraz już tak nie można mówić (o. Przemek mówił).
OdpowiedzUsuńAle miłość jak nic.
Tego "chłopaka" akurat do żebraczego zaprosił :)
OdpowiedzUsuńBo podejrzewam, że o. Przemek mówił o OPach, co rzeczywiście przestali żebrać.