poniedziałek, 29 sierpnia 2011

krótko

Jan Chrzciciel dzisiaj miałby pełną gębę roboty, a jednej głowy mogłoby mu nie wystarczyć.

Pomszalne refleksje z serii: "weźmy się wreszcie do roboty z tym chrześcijaństwem.

niedziela, 28 sierpnia 2011

XXII niedziela zwykła (A)

Jeremiasza
Trudne jest mówienie o rzeczach Bożych, bo nasza rzeczywistość zbyt często do nich nie pasuje. Tak czy inaczej, jeśli już podejmiemy decyzję bycia chrześcijaninem, bycia znakiem Boga w świecie, to ona pozostanie w nas. Jak ogień w ciele. Jak u Dominika, który biegał i świat podpalał.

Psalm 63
Ostatnio miałam okazję 3 razy doświadczyć, czym jest głód Ciała Pańskiego. I jak wygląda zeschła ziemia, pragnąca wody. Tylko Pan jest mocny na tyle, żeby te braki wypełnić.

List do Rzymian
Nie brać wzoru z tego świata to tylko połowa sukcesu. Łatwo wymyślić sobie swoje własne zasady, które szybko zamkną nas z daleka nie tylko od świata, ale i od Boga. Paweł pisze, żeby odnawiać swój umysł, wciąż się przemieniać, wciąż poznawać, co podoba się Bogu.

Mateusza
Co da człowiek w zamian za swoją duszę? Łatwo przychodzi nam oddawanie, poświęcanie ważnych idei dla wygody, chwilowego poczucia szczęścia. Można zyskać cały świat, a w głębi duszy być samotnym człowiekiem, który odrzucił każdą miłość, łącznie z Bożą. Szczęścia nie da się zbudować inaczej niż na Chrystusie.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Gualdelupe – Madryt – Warszawa – L.


Wschód słońca w górach widziany z autobusu w najpiękniejszym ponoć regionie Hiszpanii. Dojeżdżamy do Madrytu, na lotnisku jeszcze ostatnie zakupy i wracamy do kraju. W Warszawie straszna burza, a Dworzec Wschodni naprawdę nie wygląda jak jeden z 3 największych dworców w stolicy 40 milionowego kraju w Europie, organizatora Euro i aktualnego prezydenta UE. W przedziale taktyczna mozaika z bagaży – oby nie było gwałtownego hamowania. Na szczęście bezpiecznie wracamy do domu.

środa, 24 sierpnia 2011

Lizbona - Gualdelupe


Zwiedzanie ze wspaniałą przewodniczką i kierowcą, który normalnie chyba pracuje jako neurochirurg – wielki bus prowadził jak zabawkę. Statua Chrystusa i najdłuższy w Europie wiszący most (czekamy na odpowiedź Świebodzina), ujście Tagu i zabytkowy klasztor. Znów starówka i katedra – miejsce chrztu św. Antoniego Padewskiego (aż zapomniałam, że był z Lizbony). Wszystko szybko, bo trzeba jechać dalej. Niestety nasze biuro podróży nie przewidziało czasu na dojazd i w przepięknym Gualdelupe jesteśmy już po zamknięciu sanktuarium. Kolacja i nieudane próby otwarcia świątyni albo chociaż zdobycia komunikantów. Telefony do liturgistów, odprawiamy mszę świętą w sali królewskiej hotelu. Wieczorem jeszcze spacer po miasteczku, wreszcie udało się wysłać kartki.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Fatima - Lizbona


Poranna msza dla Polaków w kaplicy Matki Bożej („trzeba odmawiać różaniec, bo to ulubiona modlitwa Jana Pawła II, błogosławionego”), potem śniadanie i spacer na miejsce objawień. Po drodze nieoficjalny plebiscyt na najdziwniejsze pamiątko-dewocjonalia (figurki i różańce świecące w ciemności, ręczniki kąpielowe z Panem Jezusem, obcinaczki do paznokci,, scyzoryki, otwieracze do kapsli, magnesy na lodówkę, mój hit: Jan Paweł II, który w lewej ręce trzyma woreczek z krzyżem i swoją własną prawą dłonią, wystawy z medalikami i znakami zodiaku jednocześnie, ktoś ponoć widział Maryję na worku z papierem toaletowym). Próba dojścia do figurki na kolanach i przepyszne espresso. Jedziemy do Lizbony – tam trochę zwiedzania na własną rękę, małe zakupy, wieczorem spacer na starówkę i nad Tag. Bardzo ładne miasto.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Madryt - Fatima


Żal się żegnać ze słoneczną Hiszpanią, ale Matka Boża w Fatimie już czeka. Do tego przepiękne portugalskie krajobrazy, które oglądamy z okien autobusu. Na miejscu kwaterowanie i msza – w kaplicy z płaskorzeźbą, gdzie Jezus wygląda jak dziewczynka. To dopiero początek tego, co można w Fatimie zobaczyć. Po kolacji idziemy na nabożeństwo różańcowe, z procesją. Klimat jest zupełnie inny niż na tym, co w Polsce nazywamy „nabożeństwem fatimskim”, nawet mimo mojego nieprzemijającego uczulenia na stare pobożne kobiety.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Madryt


Budzimy się chwilę przed jutrznią, odmawiam jeszcze w śpiworze. Okazuje się, że burza zniszczyła namioty adoracji, Komunii wystarczy tylko dla nielicznych. Organizatorzy proszą, by tę duchową przyjąć w intencji papieża, a po powrocie do Madrytu przyjąć Ciało Pańskie. Jeszcze przejazd Benedykta XVI między sektorami i msza święta. Tym razem ja „tłumaczę” papieskie kazanie, potem przemówienie przed Aniołem Pańskim. Radość Brazylijczyków. Wracając umawiamy się ze znajomymi wolontariuszami – kolejne potoki radości. Wieczorem, po Komunii, idziemy obejrzeć katedrę. Miejscowi mówią, że nie warto, bo jest brzydka, ale nam zależy – w końcu to katedra. Nie żałujemy, ci ludzie chyba brzydkiego kościoła nie widzieli. Trochę na szybko, bo zaraz msza, obchodzimy całą, do Matki Bożej wejść już się nie da. Szybko, żeby zdążyć przed deszczem, idziemy jeszcze do Bazyliki św. Franciszka. To była świetna decyzja – szczęka opada i zostaje na podłodze. Chwilę się modlimy, nie możemy dobrze zwiedzić, bo właśnie trwa kazanie. Nie zapomnę tego kościoła długo. A w Kolegium – deszczowo-przejaśnieniowo-burzowe świętowanie ostatniego wieczora w Madrycie.