niedziela, 7 sierpnia 2011

Mrzygłód - Poraj


Na mszę przywożą nas do Mrzygłodu. Jest niedziela, całkiem niezłe kazanie o. Janusza Pydy. O Piotrze, który wybiera zupełnie szalony sposób przekonania się, czy zjawa na jeziorze to rzeczywiście Jezus – ryzykuje swoje życie i wychodzi z łodzi. Jezus okazuje się najbardziej, gdy wszystko mamy do stracenia. Idziemy dalej, na pierwszym etapie z relikwiami św. Jacka. Chwilkę go niosę, możemy „sobie porozmawiać”. A jest o czym, bo w nowym roku poważna współpraca się zapowiada. Tuż przed postojem na drogę wychodzi miejscowy żul, idzie z nami kawałeczek, a potem ze zdziwieniem przyznaje: „wy naprawdę wierzycie w Boga”. Strach pomyśleć, czy byliśmy jedynymi wierzącymi, jakich ostatnio spotkał? W lesie w Postępie chwila na rachunek sumienia i na kolejnym etapie do spowiedzi. Kolejny postój, wychodzimy i zaczyna się burza. Po drodze za to okazuje się, że mamy 100% kwater na noclegu, a zaraz po przyjściu siostry zapraszają na posiłek. Śpimy w Poraju, piękne mieszkanie, jedzenie i gospodarz odwiózł nam bagaże. Wynagrodzenie za wczoraj?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz