czwartek, 18 sierpnia 2011

Madryt


Drugi dzień katechez, od rana trochę chłodniej, nawet popaduje. Biskup (niestety, nie pamiętam który) zaczyna od wczorajszego meczu Barcy z Realem. Miło słuchać! Po obiedzie prowadzimy adorację po polsku w kościele, przy którym już gromadzą się tłumy oczekujące na Benedykta XVI. Miła odmiana – w Sydney „nasz” kościół był zupełnie schowany w wielkim parku, niemal całkowicie pusty przez cały czas. Kawa w Starbucksie (wreszcie jakieś sieciówkowe ceny, a nie wielkomiejsko-lansowe), można iść witać Ojca Świętego. Stojąc w wielkim tłumie, wszyscy (jak się później okazało) myślimy o tym samym – cóż może tych kilkaset przepełnionych nienawiścią antyklerykałów wobec tak rozentuzjazmowanego tłumu młodych katolików, z tak wielką radością witających swojego duchowego przywódcę! „Esta es la juventud del Papa (Tutaj jest młodzież Papieża)” - skandujemy. Przy samym powitaniu stoję obok grupki Polaków, jeden z księży głośno powtarza tłumaczenie z radia. W kolejce po kolację poznaję kolejne Polki – to niesamowite, jak łatwo się tu rozmawia. Dla mnie sama obecność Benedykta XVI przemieniła atmosferę, wprowadziła miłość w tłum. W nocy godzina adoracji w naszym Kolegium. Sporo śpiewamy, ale w centrum Pan oprawiony w tau.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz