niedziela, 31 lipca 2011

XVIII niedziela zwykła (A)

Izajasza
Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do mnie. Dziwne. Czy w przychodzeniu nie ważniejsze są nogi, jakaś ogólnocielesna wola? Okazuje się, że samo przyjście i siedzenie nie wystarczy. Trzeba słuchać, i to uważnie - z nakłonionym uchem.

Psalm 145
Ktoś, kto otwiera rękę, nie pozostawia nic dla siebie, nie ma też nic do ukrycia. Bóg jest otwarty w swoim działaniu, oddaje wszystko co ma. Czyli miłość.

List do Rzymian
Nawet jeśli człowiek odejdzie, Bóg nie przestanie go kochać. Choć da wolność, a ta pozwala na działanie na własną rękę. Czym byłaby miłość bez wolności? Dlaczego więc najpierw wybieramy odejście w wolności, a potem dziwimy się, że Boga nie słychać?

Mateusza
Przypomniało mi się, jak parę dobrych lat temu na pielgrzymce zaobserwowałyśmy z koleżanką, że obecność lub brak modlitwy przed posiłkiem wpływała na nasz poziom najedzenia się. I to znacznie. Może warto - zamiast martwić się, że Pan Jezus już po ziemi nie chodzi i jedzenia nie rozmnaża, chorych nie uzdrawia i złych duchów nie wypędza, po prostu się pomodlić?

wtorek, 26 lipca 2011

czy coś się dzieje?

A ks. Natanek wypowiedział posłuszeństwo biskupowi. Złamał przyrzeczenie złożone przy udzielaniu sakramentu święceń.
W internecie - burza. Zwolennicy księdza porównują go ze Skargą i Popiełuszką, jednocześnie ubolewając, że "kard. Dziwisz, który był tak blisko bł. Jana Pawła II, zawiódł zaufanie" (cytat z pamięci z jakiegoś komentarza). Plus oskarżenia Dziwisza o konszachty partyjno-polityczno-masońskie.
Stojących po drugiej stronie trudno nazwać "przeciwnikami Natanka" czy "zwolennikami Dziwisza". Tworzyłby się wtedy sztuczny spór, sprawiający wrażenie twórczego. A jak jest? Suspensa to naprawdę poważna kara. Wystosowana po zignorowaniu wcześniejszych upomnień i zakazów. Twierdzenie, że kard. Dziwisz nałożył ją "na wniosek PO-masonerii" to nieliche oskarżenie. A otwarty sprzeciw i zapowiedź "pójścia swoją drogą" to... naprawdę pójście SWOJĄ drogą. Kiedy spowiednik s. Faustyny mówił coś sprzecznego z jej wizjami, w tych wizjach sam Jezus nakazywał jej słuchać spowiednika. Święty Pio też wszedł w konflikt z hierarchią, ale usłuchał woli biskupa. Nie ma świętości wbrew Kościołowi.
Oprócz wypaczania i przekłamywania nauki Kościoła, ks. Natanek prowokuje ośmieszanie samego Kościoła, a przez to i Boga. Strach pomyśleć, do czego to prowadzi. Kazania umieszczane w internecie mają tysiące wyświetleń, Natanek stał się memem - miniwzorcem kulturowym. Zdecydowana większość polskiej społeczności internetowej "wie, że coś się dzieje".
Kto na tym cierpi? Duchowych statystyk nie znam, widzę tylko że my - katole - jesteśmy coraz śmieszniejsi. I to nie z powodu tego, w co naprawdę wierzymy, a co już św. Paweł nazwał głupstwem dla świata.


cui bono?

poniedziałek, 25 lipca 2011

0,5 kg w 5:50'

Dieta cud?
Trochę tak, bo to cudowne, że można się tak łatwo podzielić tym, co jest tak drogocenne. Po dwuletniej przerwie udało mi się oddać krew.

Najpierw było kilka minut stresu przed chwilą prawdy - badaniem zawartości hemoglobiny. To najgorszy moment, bo zazwyczaj na tym etapie odpadam, czasem udaje się śmignąć tuż nad progiem. A dziś - 14,9 - w życiu nie miałam tak wysokiej hemo, aż żartowałyśmy z paniami, że aparat popsuty. Potem kawusia i można myć rękę. No i to niesamowite poczucie - leżę sobie wygodnie, rozmawiam z panią, która pamięta mnie z czasów, kiedy wyprostowana pod stół wchodziłam, a niepozornie pozbywam się tego, co może komuś uratować życie. Minęło prawie 6 minut, worek się zapełnił, opisany trafił do lodówki. Potem ją przebadają i dadzą komuś potrzebującemu. A ja? Jeszcze chwilę poleżę, uzupełnię płyny, zjem czekoladę i dobrze przeżyję kolejny dzień. A za kilka tygodni zajrzę tam znowu.

Zawsze mam mieszane uczucia wobec akcji, w której ludzie proszą o oddawanie krwi dla kogoś. Z jednej strony rozumiem, krwi wciąż brakuje, zwłaszcza tej z Rh-. Pewnie gdyby zabrakło jej dla kogoś z mojej rodziny, też starałabym się poruszyć niebo i ziemię. Niewątpliwy plus jest taki, że czasem przełamują się ci, którzy normalnie by nie oddali. Z drugiej strony... jeśli oddaję krew honorowo, też nie idzie ona do wylania - dostanie ją czyjś brat, syn, mama, babcia. Ktoś, kto potrzebuje. Tak jest chyba nawet łatwiej...

Św. Jakub przelał krew za wiarę w Chrystusa. Św. Maksymilian, patron dawców, oddał życie za nieznanego sobie człowieka. Trzeba wielkiego szczęścia, by dostąpić męczeństwa, ale oddanie krwi dla bliźniego jest w zasięgu większości z nas. Warto!

niedziela, 24 lipca 2011

XVII niedziela zwykła (A)

Pierwsza Księga Królewska
Łatwo narzekać, na ogrom zła, które otacza nas z każdej strony. Można od razu załamać ręce i stwierdzić, że w żaden sposób nie możemy go pokonać, musimy ulec. Salomon uczy zupełnie innej postawy - choć jest młody, niedoświadczony i sam przeciw wielkiemu tłumowi poddanych, prosi Boga o to, co pomoże mu to przemienić. Nie chce szczęścia ani długiego życia, prosi o dary, których nie zachowa dla siebie. Ja też jakieś talenty mam. Dlaczego więc nie zapalę świeczki, zamiast wciąż narzekać na ciemność?

Psalm 119
Twoje napomnienia są przedziwne, dlatego przestrzega ich moja dusza. Spójrzmy choćby na Dekalog. Przecież łatwiej i przyjemniej żyje się kradnąc, nie zważając na innych, śpiąc z kim popadnie... Napomnienia są przedziwne, bo Bóg mówi, że dzięki nim będziemy żyć lepiej. Kiedy dojeżdżam do zakrętu, czasem nie rozumiem, dlaczego znak każe mi zwolnić. Przecież jest z górki i wszystko widać. Czasem wszystko oprócz przejazdu kolejowego i rozpędzonych pociągów.

List do Rzymian
To zdanie, które otwiera dzisiejszy fragment, jest jednym z moich ukochanych. Często nie wiem, dlaczego sytuacje rozwijają się tak, a nie inaczej, czemu zdarzenia wyglądające na przypadkowe dzieją się zawsze w moim życiu. Kiedy mija czas, przychodzi zrozumienie - to, co się wydarzyło, było dla mnie tak dobre, że sama bym na to nie wpadła.

Mateusza
Bo Królestwo Niebieskie to nie jest coś, co leży ot tak, że każdy się o nie potyka. Obaj mężczyźni (z krótszej perykopy) długo szukali swoich skarbów. Ich wysiłek został wynagrodzony. Łatwo spotkać oskarżenie, że "Bóg stworzył ateistów, a potem męczy ich przez całą wieczność". Bez poszukiwania Królestwa każdy może swoją wiarę utracić. Dopiero szukając, odnajdujemy.

sobota, 23 lipca 2011

San Sebastian

Oglądając minionej nocy telewizję, dowiedziałam się, że Muzeum Narodowe w Warszawie planuję wystawę dotyczącą homoerotycznych odczytań sztuki.
O ile sam fakt obchodzi mnie średnio, bo ani w stolycy nie bywam, ani na wystawę się nie wybieram, ani - tym bardziej - związana z "branżą" nie jestem, tak jedno z przykładowych odczytań mnie zaskoczyło. Totalnie.
Św. Sebastian. Męczennik z III wieku, za wiarę w Chrystusa został przebity strzałami. Już kiedyś próbowano zrobić z niego ikonę popkultury, tworząc - zamiast klasycznych figurek, poduszeczki do igieł. Na szczęście wizja się nie przyjęła, a sam Sebastian mógł zostać co najwyżej emotikonką krawcowej na mocnych prochach. Wczoraj zaś dowiedziałam się czegoś nowego, mianowicie - Sebastian ma być symbolem homoseksualnego penetrowania ciała mężczyzny.
Zatkało mnie.

Nie wiem, jak daleko trzeba mieć spaczoną wyobraźnię. Boję się zastanawiać, dokąd jeszcze zaprowadzi kulturę europejską tak wypaczony sposób odbierania rzeczywistości. Nieprawdziwy, po prostu. Zastanawiam się wreszcie, czy prezentacja takiego (mocno naciąganego) czytania sztuki ma jeszcze jakąkolwiek motywację oprócz tworzenia skandalu, wywołania szumu, prowokacji niekoniecznie artystycznej. I chyba złośliwej, bo przecież skoro odrzucam katolicyzm, to i kult świętych - czyli prowokuję tylko po to, żeby katolom dopiec.

piątek, 22 lipca 2011

powtórnego zebrania koniec

...bo w rekolekcjach najtrudniejsze jest to, żeby z nich wrócić. Po kilku dniach trwania w zupełnie innej rzeczywistości. Bożej obecności - nawet jeśli nie odczuwanej jakoś emocjonalnie, to świadomości kaplicy z żywym Bogiem o krok.

Z Bogiem, do którego prowadzą ludzie. Prowadzi Jego Matka, prowadził Maksymilian. Prowadzą trudne rozmowy i długie nocne godziny w samotności Obecności. Zwłaszcza, że z rekolekcji nigdy nie wracasz "taki sam". Cokolwiek miałoby to znaczyć.

Jednak, jak mawiała moja fizyk w LO, "czas płynie ku przyszłości i nic tego nie zmieni". Trzeba wracać do codzienności, która nigdy nie jest codzienna. Z miejscem na uroczystości, modlitwy, odpoczynek od tego co przyziemne - jasne. Ale ze zmaganiem się przede wszystkim. Ze zbliżaniem się do szczytu po kamieniach.

niedziela, 17 lipca 2011

XVI niedziela zwykła (A)

Mądrości.
Niektórzy moi znajomi twierdzą, że swoim życiem zamknęli sobie drogę do Boga i spalili wszystkie mosty. Czasem też ci, których życie religijne jest bardziej zaawansowane, po poważniejszym upadku twierdzą, że z niego już się nie podniosą. A Bóg jest ponad tym wszystkim. I wlewa nadzieję. Także o nawróceniu tych, którzy sami siebie skreślili lub inni uczynili to za nich.

Psalm 86
Wielki, potężny Bóg nie ignoruje małych, pojedynczych ludzi. Każdy z nas jest przez Boga wysłuchiwany jak jedynak.

List do Rzymian
Gdy nie umiemy się modlić tak jak trzeba... Czasami najtrudniejsze w jakiejś sytuacji jest odkrycie tego, jak trzeba. I (p)o co trzeba. Na szczęście jest Duch.

Mateusza
Tak łatwo ocenić. Łatwo wziąć kogoś dobrego za złego i odwrotnie. Stąd czekanie. Pan jest cierpliwy i sprawiedliwy. Nam do tego daleko.

czwartek, 14 lipca 2011

...i żeby wakacje nie były czasem odpoczynku od Boga - jeden z bardziej sztampowych tekstów. Co zrobić, że jak odpoczywamy, to na całego...

Ja natomiast - dbając o powyższe - jadę na rekolekcje. Jeśli ktoś zechce pomodlić się o dobre owoce, będę zobowiązana.

środa, 13 lipca 2011

wysokie pobudki

Mimo że od kilku tygodni prowadzę inny tryb życia niż w trakcie roku akademickiego, ustawiony na stałe środowy budzik na 8:30 wyłączyłam dopiero dziś. Dopiero po tym, jak o nim zapomniałam i zadzwonił w trakcie komunii. Swoją drogą, niezły moment. Pora się wybić z rytmu porannej mszy i ogarnąć, bo "oto za chwilę przystąpię" do czegoś zupełnie innego, czegoś co powinno mnie obudzić z przyzwyczajeń i zastałego myślenia. Znajomy franciszkanin lubił pokazywać, że Ewangelia stawia wszystko na głowie. Komunia zrywa na nogi.
Nawiasem mówiąc, dobrze że nie zadzwonił mi ten budzik w trakcie psalmu. Raz, że pewnie nagłośniłby go mikrofon, dwa, że to mocno wybijające z rytmu jest (trudno się dziwić). I pewnie nawet wychylający się z konfesjonału proboszcz "odśpiewujący" refren by nie pomógł. Zabawne poczucie - miałam wrażenie, że lud jest do tego stopnia milczący, że nawet meble zaczynają śpiewać.

niedziela, 10 lipca 2011

XV niedziela zwykła (A)

Genialna kolekta. Dzisiejsza jak mało kiedy.
Boże, Ty ukazujesz błądzącym światło Twojej prawdy, aby mogli wrócić na drogę sprawiedliwości, spraw, niech ci, którzy uważają się za chrześcijan, odrzucą wszystko, co się sprzeciwia tej godności, * a zabiegają o to, co jest z nią zgodne.

Izajasza
Deszcz, oprócz wspomnianych wprost korzyści, przynosi również trudności. Bo się moknie, bo ulewy, bo ochłodzenie. Słowo Boże wprawdzie nie niszczy, ale często zaprasza do przewrócenia życia i myślenia do góry nogami. Ale wiadomo, łatwiej się schować pod wiatę.

Psalm 65
Kiedy słuchałam organisty, miałam skojarzenia z podręcznikiem dla pobożnych rolników. I to zdanie, jak motto albo hasło dożynek. Nie sposób wygonić Boga z jakiegokolwiek elementu naszego życia. Można traktować Jego czyny jak oczywistość i sobie Stwórcę czymś przesłonić. Ale On zawsze jest.

List do Rzymian
Nikt nie chce cierpieć z własnej woli. Czym innym jest poświęcenie się dla wartości - w najróżniejszej skali, od ustąpienia miejsca w tramwaju po śmierć za ojczyznę. I choć rzeczywiście "wzdychamy całą istotą", to najważniejsze jest to, co przed nami. Dlatego właśnie chrześcijanin to ktoś radosny.

Mateusza
Jezus naucza w przypowieściach. Dzisiaj też, choć inaczej. Dzisiaj przypowieścią może być dla mnie drugi człowiek. Opowieścią o Bogu, przypomnieniem Słowa... Przypowieścią zrozumianą dopiero po czasie, oby nie za późno...

sobota, 9 lipca 2011

jak papież ;)

Ekai mówi, że Benedykt XVI pojechał na wakacje.
Bo jak się zwolni bieg, to życie wydaje się łatwiejsze. Nawet - a może zwłaszcza - gdy się idzie pobiegać z psem.

środa, 6 lipca 2011

głową w mur


Najgorszym murem, jaki może wystawić człowiek przeciw drugiemu, jest on sam. Bardzo spodobało mi się zasłyszane zdanie: człowiek rodzi się z szerokimi horyzontami, które z biegiem życia się zawężają, aż powstanie punkt widzenia.
Gdzie będzie leżał sens naszych rozmów, kiedy wszyscy ustalimy swoje poglądy i będziemy w nich niewzruszenie trwać? Czy i jak rozmawiać z ludźmi, którzy „swoje wiedzą”, niezależnie od relacji tego swoje do jakiegoś obiektywizmu, do prawdy?

wtorek, 5 lipca 2011

na kłopoty - Augustyn

Ś w i e t n e dziś czytanie w Godzinie Czytań, komentarz Augustyna. Szalenie aktualny dzisiaj, wśród wysypu wspólnot chrześcijańskich z dala od Kościoła.

Nade wszystko zachęcamy was, bracia, do miłości nie tylko względem siebie nawzajem, ale także wobec tych, którzy pozostają na zewnątrz, czy to pogan nie uznających jeszcze Chrystusa, czy to odłączonych od nas, czyli tych, którzy wraz z nami uznają Głowę, ale nie chcą należeć do Ciała. Z bólem myślmy o nich jako o naszych braciach. Chcą czy nie chcą, są naszymi braćmi. Nie byliby naszymi braćmi, gdyby przestali wołać "Ojcze nasz".
Mówił niegdyś Prorok: "Tym, którzy wam mówią: Nie jesteście naszymi braćmi, powiedzcie: Jesteście naszymi braćmi". Zastanówcie się, o kim mógł Prorok tak mówić: czy o poganach? Nie, ponieważ nie nazywamy ich braćmi zgodnie ze sposobem mówienia Kościoła oraz według sposobu wyrażania się Pisma. Więc może o Żydach, którzy nie uwierzyli w Chrystusa?
Czytajcie listy świętego Pawła i przekonajcie się, iż kiedy mówi "bracia" bez żadnego dopowiedzenia, ma na myśli wyłącznie chrześcijan: "Dlaczego więc potępiasz swojego brata albo dlaczego gardzisz swoim bratem". A na innym miejscu: "Dopuszczacie się niesprawiedliwości oraz krzywd, i to wobec braci".
Ci, którzy nam mówią: "Nie jesteście naszymi braćmi", uważają nas za pogan. Dlatego pragną chrzcić nas ponownie w przekonaniu, iż dają nam to, czego nie mamy. W tym właśnie wyraża się ich błąd nieuznawania nas za braci. Dlaczegóż więc powiedział nam Prorok: "Odpowiedzcie im: Jesteście naszymi braćmi", jeśli nie dlatego, że uznajemy w nich to, czego nie powtarzamy. Oni więc nie uznając naszego chrztu nie uważają nas za braci, my natomiast nie powtarzając udzielonego przez nich, ale uznając ich chrzest za swój własny, mówimy: "Jesteście naszymi braćmi".
Jeśli powiedzą wam: "Dlaczego nas szukacie? Czego chcecie od nas?" Odpowiedzmy: "Jesteście naszymi braćmi". Jeśli powiedzą: "Zostawcie nas w spokoju; nie mamy z wami nic wspólnego". Ale my mamy wiele wspólnego: wyznajemy tego samego Chrystusa, powinniśmy zatem być w jednym Ciele, poddani jednej Głowie.
Bracia, zaklinamy was przez ową przeogromną miłość, której mlekiem jesteśmy karmieni, której chlebem jesteśmy umacniani, zaklinamy przez Chrystusa naszego Pana, przez Jego łaskawość (pora już, abyśmy okazali im wielką miłość i obfite miłosierdzie, prosząc Boga, aby dał im kiedyś trzeźwy osąd, aby się opamiętali i przekonali, iż nie mają niczego, co mogliby przeciwstawić prawdzie; pozostała w nich jedynie choroba zawziętości, która tym bardziej osłabia, im bardziej czuje się mocną), módlcie się z gorącą miłością do Boga za słabych, za mądrych według ciała, zmysłowych i cielesnych. Są to nasi bracia. Sprawują te same sakramenty. Jakkolwiek nie z nami, to jednak te same. Odpowiadają jedno "Amen", wprawdzie nie z nami, ale to samo "Amen".

niedziela, 3 lipca 2011

XIV niedziela zwykła (A)

Zachariasza
Czytanie bardzo adwentowe, a do Bożego Narodzenia jeszcze prawie pół roku. Ponad rok temu słuchałam dyskusji o końcu świata w 2012 - dr socjologii powiedział, że jeśli ten nie nastąpi, ludzkość szybko znajdzie sobie inną datę. Kto jednak myśli o końcu tego świata z radością? A przecież tym jest przyjazd Króla na oślątku.

Psalm 145
Łatwo obwiniać Boga o zło, które rzekomo On czyni. Psalmista jednak twierdzi, że Pan jest we wszystkich swoich dziełach święty. Dlatego właśnie my powinniśmy czynić dobro - żeby być jak Bóg.

List do Rzymian
Widziałam dziś w mieście kilka billboardów z napisem (mniej więcej): Fitness to nie sprawa życia. To coś znacznie ważniejszego. Nie wiem, co jest ważniejsze niż życie. Zwłaszcza to, o które fitnessem zadbać się nie da. Może przez to głupie hasło ktoś zastanowi się, co jest dla niego sprawą życia? Może zauważy, że mieszka w nim Duch?

Mateusza
Jeden z moich kolegów przez pewien czas był karmelitą. Często mu wtedy powtarzaliśmy: Niech ci Karmel lekkim będzie. Zawsze mi się to kojarzyło z ostatnim zdaniem dzisiejszej ewangelii: jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie. W życiowych trudnościach łatwo pomyśleć o "braniu krzyża". Zauważyć, że jest on słodki i lekki - to już wyższy poziom...

piątek, 1 lipca 2011

sceny z życia smoków

Wracając ze sklepu nocnego po tym, jak obudziła się o 1:30 nad notatkami z jedną tylko myślą: "Zimna. Coca-cola. Z lodówki. TERAZ. Za wszelką cenę", kama uświadomiła sobie boleśnie dwie rzeczy: że studenci - "ludzie do kwadratu"* - w sesji zachowują się jak zwierzęta i że życie jest zupełnie nieplanowalne. Po czym całkiem spokojnie wypiła trzecią kawę, która jest dobra dla zdrowia i wróciła do czytania tekstów, z których nic nie rozumie.

*jeden z naszych profesorów powiedział na jednym z pierwszych wykładów w moim życiu: "Ludzie są z natury leniwi. Student jest człowiekiem do kwadratu, a naszym zadaniem jest państwa spierwiastkować". Studia uczą o życiu mimochodem.