sobota, 30 kwietnia 2011

coming out

Nie podzielam beatyfikacyjnego szału.
Nie wybieram się do Rzymu, Łagiewnik, transmisji online i telewizyjnej.
Nie mam papieskich gadżetów, nie odczuwam w sobie pobożności w jego duchu. (O ile ktoś jest w stanie go zdefiniować).

Cieszę się, że beatyfikacja to tylko zezwolenie na kult, a nie nakaz (jak w przypadku kanonizacji).
Jestem fanką Benedykta XVI. Również w wymiarze tekstów, bo encykliki Jana Pawła II są dla mnie średnio strawne.

I'm an alien, I'm a legal alien...

piątek, 29 kwietnia 2011

w rurze. hydraulik

Z dość dziwnych, średnio istotnych, powodów słuchałam wczoraj w nocy fragmentu telewizyjnego programu prowadzonego przez wróżkę. Do studia zadzwonił pan, który bardzo chciał wiedzieć, czy uda mu się przestać kłócić z żoną.
Sam pomysł zawracania tym głowy komukolwiek obcemu jest dla mnie co najmniej dziwny, ale to jakby nie moja rzecz. Zaciekawiło mnie, w jaki sposób ta pani poradzi sobie z problemem słuchacza.
(Małe wtrącenie: w żaden sposób nie ma we mnie ani krzty wiary w to, że pani "wyczytała" cokolwiek z rozłożonych kart).
Najpierw wróżka postanowiła odczytać poziom miłości wzajemnej. U obojga - co w przypadku "sprawdzania" żony przedstawiła jako zaskakujące - na początku relacji występowała wielka miłość, która z czasem przycichła. A potem szanse na dogadanie się: istnieją, ale jeszcze nie teraz. Dobra rada pani z telewizora: do końca roku najlepiej trochę się od siebie odsunąć, zająć sobą i samorealizacją, uspokoić, a na początku przyszłego roku zgoda sama przyjdzie.

Coś, czego nie pojmuję, to beztroska, z jaką ta kobieta udziela złotych porad. Na podstawie kilku ogólników (oj, mają państwo siódemki w dacie urodzenia) najpierw tych ludzi oceniła, a potem ustawiła im życie według własnego pomysłu. A co z odpowiedzialnością? Całkiem możliwe jest, że zgoda rzeczywiście przyjdzie - małżonkowie zgodnie podpiszą wniosek o rozwód za porozumieniem stron. Ile małżeństw uległo rozpadowi przez to, że jedno położyło całą nadzieję w tym, co ktoś "przeczytał" w kartach, dłoni, fusach...

A gdyby ten gość, zamiast dzwonić w środku nocy na drogą linię, kupił żonie kwiaty? A gdyby o problemach porozmawiał z nią samą, a nie obcej babie i nocnym markom z całej Polski przy okazji?
Tylko miłość jest twórcza.

czwartek, 28 kwietnia 2011

też człowiek

Doszłam dziś do wniosku, że otrzymywanie zaproszenia na święcenia kapłańskie jest prawie tak samo wzruszające, jak na ślub. Zwłaszcza jeśli przyszłego kapłana pamięta się jeszcze ze szkolnych murów.

Chyba nigdy nie przestanę zachwycać się tym, że Pan powołuje takich chłopaków z tłumu. Że o wielu z nich nikt by nie powiedział, że pójdą do seminarium, że nie odejdą w ciągu długich lat formacji. Swoją drogą, ciekawe ile par wytrwałoby ze sobą sześć czy osiem lat narzeczeństwa, i to bez "udawania małżeństwa". Z M. to akurat "zawsze było wiadomo", ale jak wielu takich gości się przez te lata gubi totalnie...

A z drugiej strony - ludzie się dziwią, kiedy ksiądz się zachowuje jak normalny człowiek. I nawet nie chodzi tu o upadki, wady, ale o zwykłe, codzienne sytuacje. Żarty, rozmowy na całkowitym luzie, uprawianie z młodzieżą sportu... Jakby to były kroczące 10 cm nad ziemią istoty, zupełnie oderwane od rzeczywistości. Kasta. Ni w ząb tego pojąć nie mogę.

Na szczęście takich księży, którzy służąc Bogu służą też człowiekowi, jest wielu. I całkiem sporo mają dobrych ludzi dookoła siebie.
Całkiem to wszystko sprytnie rozwiązane.

środa, 27 kwietnia 2011

apostołów Tobie rzesza

Utarło się wśród moich znajomych powiedzenie, że jeśli liczba wiernych na mszy jest wyraźnie policzalna, ta odprawia się ku czci czegoś lub kogoś z tą cyfrą związanego. Np. jeśli wiernych troje, msza ku czci Trójcy Przenajświętszej, dwoje - dwóch natur Chrystusa itd.

Uczestniczyłam dziś w porannej mszy. Nie wiem, jak było wcześniej, ta "mniej poranna" ku czci 12 apostołów. Plus sam proboszcz. Zabawne skojarzenia to budzi w świetle Ewangelii i Jezusa ukazującego się uczniom. Czasem sobie myślę, że wielkie dzieła Boże zaczynają się od "pracy w małych grupkach".
A najpiękniejszy widok na takiej mszy to 100% communicantes.

wtorek, 26 kwietnia 2011

pogrobowiec

Kiedyś układaliśmy ze znajomymi listę "Siedmiu sakramentów Polaka - katolika":
1. Posypanie głowy popiołem.
2. Pasterka.
3. Święcenie jajeczka.
4. Odwiedzenie Grobu Pańskiego po poświęceniu jajeczka.
5. Zapalenie znicza we Wszystkich Świętych.
6. "Przysiad liturgiczny" przy przechodzeniu przez środek kościoła i bicie się w piersi na Przeistoczenie.
7. Udział w procesji na Boże Ciało.
(Punkt siódmy powoli traci swoją pozycję na rzecz pielgrzymki do Wadowic i zjedzenia tam kremówki).
Wiadomo, że ze świętymi sakramentami ma niewiele wspólnego, ale poziom edukacji religijnej w narodzie jest jaki jest. I poczucia sacrum. Ale ja dzisiaj nie o tym chciałam, bardziej o punkcie czwartym.

Boży Grób. Przyznam szczerze, że dla mnie wszelkie te doniesienia o kontrowersyjnych instalacjach były jakimś szokiem. Odkąd pamiętam (a jajeczka święciłam od zawsze), w mojej parafii grób wyglądał tak jak się tego po grobie można spodziewać - mniej lub bardziej sztuczne kamienie, zasłony, figura zmarłego Pana Jezusa, Najświętszy Sakrament przykryty półprzezroczystym welonem. I tyle.
Od paru lat dowiaduję się, że Grób Pański w niektórych kościołach staje się miejscem aluzji politycznych. I to niezależnie od tego, że "tytuł winy" brzmiał Jezus Nazarejczyk, Król żydowski, a sam Jezus powiedział, że Jego Królestwo nie jest z tego świata. O nie, żadna monarchia! Jezusa chce się uwikłać w spory polityczne w jak najbardziej demokratycznym państwie, wolnym od okupacji (choć niektórzy uważają zupełnie inaczej. Z drugiej strony ci, co mówią o Polsce pod rzymską okupacją, Bożymi Grobami raczej się nie zajmują). W tym roku wiele takich instalacji zawierało nawiązania do katastrofy pod Smoleńskiem sprzed roku. No cóż, mnie to napawa niesmakiem. Ktoś po prostu się pogubił w tym, w jaki sposób Kościół ma zajmować miejsce w życiu publicznym. Bo że ma zajmować, to racja.
>W tym roku niektórym Bożym Grobom przybył nowy element. Sama byłam tak zdziwiona, że aż trudno mi było uwierzyć - w sąsiedniej parafii oprócz wspominanego wcześniej "typowego wystroju" w nawie znajduje się jeszcze manekin Jana Pawła II i reprodukcja papieskiego okna z fragmentem Adoro Te devote: Bym oblicze Twoje tam oglądać mógł, gdzie wybranym miejsce przygotował Bóg. Boję się zastanawiać, czy ma to oznaczać wątpliwość w "dostanie się" Jezusa do nieba. Żeby było zabawniej, kiedy oglądałam tę dekorację w Wielki Piątek wieczorem, manekin
zdjęcie dzięki uprzejmości Martucha
   Jana Pawła II na klęczkach adorował Najświętszy Sakrament; po zmartwychwstaniu wygląda, jakby adorował własne okno. (Jak dostanę prawa autorskie do fotki, to ją dołączę dla lepszego zobrazowania). Mam przeczucia, że pomysł miejscowego dziekana nie jest odosobniony.
I o ile wątpliwości teologiczne wzbudzane przez okno w ścianie grobu są jeszcze do wyjaśnienia (czy Jezus wyszedł przez okno? Czy wywietrzył po sobie? Czy św. Jan przybiegł i zajrzał przez okno i bał się wejść (Jana 20, 3-8)? a co jeśli to przez okno apostołowie wykradli ciało Pana i "cała Biblia na nic"?), tak tendencji do wpychania Sługi Bożego wszędzie, tam gdzie trzeba i nie trzeba, wyjaśnić nie umiem. O ile obcowanie świętych jest dla mnie w pełni zrozumiałe, tak to, co w Polsce się dzieje przed beatyfikacją zakrawa na jakiś obłęd.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

ludzie listy piszą. niestety

Listy Episkopatu mają wiele wad. Główną jest sposób ich docierania do wiernych, czyli najczęściej zamiast kazania. Dzisiaj słuchaliśmy listu rektora KULu i uświadomiłam sobie, że może być gorzej.
Otóż nawet jeśli biskupi nakazali coś odczytać, zazwyczaj dostosowywali się do wybranego terminu i w jakiejś części bezpośrednio nawiązywali do czytań mszalnych. List KULewski był o papieżu. Poprzednim papieżu oczywiście. O zmartwychwstaniu wspomniano tylko w ustępie o materialnym wsparciu. Szkoda gadać chyba aż.

Nie mogę tego przeboleć. Chcę myśleć o zwycięstwie JEZUSA, a nie o Janie Pawle II wciąż.

--- edycja! ---
Pogooglowałam trochę i jednak przekłamałam. Odczytano u mnie tylko połowę (połowę! 9 minut!) tego listu. W pierwszej części zdecydowanie odnoszą się do Wielkanocy. (Nawiasem mówiąc, pierwsza część jest adresowana do "Przyjaciół KUL-u", więc może i dobrze, że nie odczytywano. Nie wiem, ilu było przyjaciół na tej mszy).
Wnioski odnośnie do części papieskiej pozostają aktualne.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego

Dzieje Apostolskie
Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu. My też ją znamy, bo trudno nie znać. Pytanie, na ile znamy ją w prawdzie i na ile zależy nam na tym, by prawdę o Jezusie z Nazaretu poznali inni.

Psalm 118
Nie umrę, ale żył będę i głosił dzieła Pana. W świetle zmartwychwstania można odebrać ten wers bardzo dosłownie. I być może nic w tym złego. Warto się jednak zastanowić, jaki kontekst daje zmartwychwstanie temu przenośnemu sensowi. Bo przecież z duchową śmiercią też Chrystus zwyciężył.

List do Kolosan
Wielkanoc sprzedaje się znacznie słabiej niż Boże Narodzenie. Zajączki i kurczaczki jednak nie władają naszymi portfelami tak dobrze jak krasnale, bombki i choinki. I piosenek wcale nie ma... To z jednej strony pomaga szukać tego, co w górze. Z drugiej - łatwiej to wszystko przejeść po prostu, bez klimatu jakiegokolwiek...

Sekwencja wielkanocna
Uwielbiam. W mojej parafii śpiewa się ją tylko w Niedzielę Zmartwychwstania (w Oktawie można codziennie) i to jest moment, na który się czeka prawie tak bardzo jak na Alleluja w trakcie Wigilii Paschalnej.

Jan
pisze o sobie: ujrzał i uwierzył. Nam się czasem wydaje, że to było takie łatwe, ale to chyba tylko złudzenie. Może przez nieusuwalną już wiedzę, jak Triduum wygląda. To z jednej strony. A z drugiej... wystarczy spojrzeć, jaką my mamy trudność, by z miejsca ujrzeć i uwierzyć.

piątek, 22 kwietnia 2011

Dobry Piątek

czyli Good Friday, tak nazywają dzień Męki Pańskiej ci, co mówią po angielsku. Bardzo mi się to podoba.

Wielki Piątek, wielka cisza.
Izajasz mówi: królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego.
Psalmista śpiewa: Bądźcie dzielni i mężnego serca, wszyscy, którzy ufacie Panu.
Do Żydów napisano: trwajmy mocno w wyznawaniu wiary.

A Szymon Piotr stał i grzał się.

czwartek, 21 kwietnia 2011

zaczęło się...

Tadaaam!
3 najważniejsze, najpiękniejsze dni w roku. I nic nie jest takie samo.


I ten opis nocy przed ucieczką z Egiptu w Księdze Wyjścia. I sąd nad wszystkimi bogami Egiptu, nad wszystkim co mnie oddala od Pana. I psalm z refrenem który uderza dosłownością: Kielich przymierza to KREW Zbawiciela. I świadectwo Pawła, już od początku przekazującego Eucharystię kolejnym pokoleniom chrześcijan. I Ewangelia: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?
Czy rozumiesz, co Bóg uczynił dla ciebie?

niedziela, 17 kwietnia 2011

Niedziela Palmowa czyli Męki Pańskiej (A)

Ewangelia o wjeździe Chrystusa Pana do Jerozolimy - wg Mateusza
To odwiązanie oślęcia kojarzy mi się z amerykańskimi filmami, w których dzielny policjant rekwiruje prywatny samochód, żeby dogonić bandytę i uratować świat. Powiedzieć, że z Panem Jezusem jest podobnie byłoby nadużyciem, ale w tej intuicji można znaleźć parę odniesień. Osiołek służył raczej do transportu towarów, może do handlu, raczej nie do wożenia ludzi, przed którymi tłum bije pokłony. Na pewno jego właściciel nie podejrzewał, że zwierzę odegra istotną rolę w dziejach świata. A potem - cóż, pewnie wróci do normalnej pracy, przecież w Izraelu było wtedy wielu proroków. I sam Jezus - wypożyczył osiołka żeby uroczyście wjechać do Jerozolimy, godnie rozpocząć coś, co było ratowaniem świata naprawdę. Może to holywoodzcy scenarzyści inspirują się ewangelią? Może moja codzienność ma znaczenie niecodzienne?

Czytania w Liturgii słowa:

Izajasza
można odczytać na dwa sposoby. Pierwszy - dość oczywisty - te słowa odnoszą się do Jezusa. Tylko wtedy rodzi się pytanie - gdzie ten język, który pociesza? Gdzie ucho, które słucha nie tylko Boga, ale i strudzonego? Pytanie dość paradoksalne, bo wiara to przecież żywa relacja z osobowym Bogiem. Nie zespół czynności i tekstów, nie sama pamięć o wydarzeniach. A łatwo w taką pułapkę w obliczu uciekania od głębszej duchowości wpaść. I drugie odczytanie - że to o mnie, o Tobie... I wtedy z jednej strony trudny rachunek, jak z tą niezłomnością jest, z drugiej - recepta - codzienne słuchanie.

Psalm 22
Najłatwiej jest powiedzieć, że "gdyby Bóg był, uchroniłby świat od cierpienia". Nie chcę się tu wdawać w długie etyczno-dogmatyczne rozważania, a tylko zauważę, że takie wydawałoby się współczesne, nasze pytania zlaicyzowanego świata padają od zawsze. A od dwóch tysięcy lat co roku uczestniczymy w śmierci i zmartwychwstaniu Tego, który do takiej Bożej interwencji miałby pierwszy prawo. Okazuje się jednak, że Bóg myśli inaczej niż my. I dobrze, bo po co mielibyśmy żyć, gdyby nie Odkupienie?

do Filipian
"nie skorzystał ze sposobności..." Jedyne, co może powstrzymać człowieka przed szukaniem własnego dobra i wygody, to miłość. To nie znaczy, żeby zaraz iść na krzyż, ale po prostu kochać. Widzieć więcej niż "ja i moje ja". A okazja jest częściej niż się chce wydawać.

Męka Pańska wg św. Mateusza

...
a gałązki palmowe jeszcze przed nami leżą...

niedziela, 10 kwietnia 2011

V niedziela Wielkiego Postu (A)

Ezechiel
prorokował w czasach niewoli babilońskiej, kiedy cały Naród Wybrany był przesiedlony. Stąd te groby poza granicami kraju, stąd zapowiadanie powrotu do ojczyzny po wskrzeszeniu. Cała zabawa polegała na tym, że kiedy już mogli wrócić, to wcale nie chcieli. Bóg uwalnia od duchowej śmierci, ale czy ja chcę wrócić do życia?

Psalm 130
Pamiętam z dzieciństwa, że zawsze się zastanawiałam, czym jest ta strażnica poranka. Chyba kojarzyło mi się to z czymś w rodzaju bocianiego gniazda na statku, miejsca z którego specjalny rabin wypatrywał świtu . Tak czy inaczej, ten psalm pokazuje niecodzienną reakcję na grzech. Od Adama i Ewy ludzie lubili chować się po krzakach przed Panem, ten psalmista tak mocno wierzy w pełnię miłosierdzia, że aż wygląda Boga (a może nawet buduje specjalne strażnice). Obfite odkupienie dla wszystkich.

List do Rzymian.
Św. Paweł świetnie pisze o grzeszących chrześcijanach. Zdarza się, owszem, bo ciało podlega grzechowi. Ważniejszy jest jednak Chrystus, który w nas mieszka. Dlatego warto wracać do sakramentów...

Jana
W tej długiej Ewangelii zaczepiło mnie jedno zdanie. Postawa Tomasza: Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: "Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć". To jest ten sam Tomasz, który zażąda fizycznego dowodu zmartwychwstania, będzie chciał włożyć ręce w rany Jezusa. Chrystus przed chwilą powiedział, że Łazarz umarł, by uczniowie uwierzyli. Tomasz ma świadomość niebezpieczeństwa śmierci, ale za wszelką cenę chce uwierzyć. Wskrzeszenie Łazarza mu nie wystarczyło, a może było podstawą do refleksji o zmartwychwstaniu? Pragnie wiary za wszelką cenę. Dziś łatwiej się jej wyzbyć.

niedziela, 3 kwietnia 2011

IV niedziela Wielkiego Postu - Laetare (A)

Pierwsza Samuela.
Kiedyś usłyszałam zdanie: "Pan Bóg wie wszystko, a X wie wszystko lepiej". Niby zwykły złośliwy tekst, a jednak pokazuje jakąś prawdę o człowieku. Ile razy mówię, że coś na pewno musi być tak, a nie inaczej? Ile razy to ja decyduję, a potem wycieram sobie gębę "Bożym planem"? Historia Dawida pokazuje, że Boża prawda bywa inna niż moje o niej wyobrażenie, a dobry jej poszukiwacz będzie drążył do sedna.

Psalm 23
Mój ulubiony.
Boża opieka, obecność i troska. Nie ma nic wspólnego z karzącym, okrutnym bogiem (małą, bo to wyobrażenie ma niewiele wspólnego z Trójjedynym). Osobowa relacja pełna przyjaźni, bez względu na to, jaki jest człowiek.

List do Efezjan.
Przebudzenie bywa szokiem. Także w tym podstawowym, codziennym sensie. Zwłaszcza jeśli zasypia się w miejscu, w którym spać nie wypada. Kiedy nagle okazuje się, że moje czyny są zupełnie bezowocne, to jest trochę jak przebudzenie ze snu. Albo kiedy ktoś publicznie mówi o rzeczach, o których wstyd powiedzieć. Łatwo zasnąć w świecie pozornego spokoju. Chrystus daje przebudzenie i powrót do rzeczywistości.

Jana
Nawet ten krótszy fragment jest strasznie długi. Ale warto do dłuższego - całego 9. rozdziału Ewangelii Jana - sięgnąć, choćby i na mszy było krócej.
A mnie uderzyło kilka rzeczy. Pierwsza, że faryzeusze zachowują się dokładnie tak samo jak bohaterowie I czytania: "daj chwałę Bogu i świadcz przeciwko Jezusowi, bo my wiemy, że mamy rację". Druga,. że działalność Jezusa spowodowała rozdwojenie wśród Żydów. Dziś, kiedy najwyższą wartością staje się polityczna poprawność, chce się wmówić chrześcijanom, że nie mogą robić nic kontrowersyjnego. Pomoc, uzdrawianie, głoszenie Ewangelii... - ze swej natury powoduje niezgodę między wierzącymi a wrogami wiary, więc trzeba tego zabronić. Nawet jeżeli to może kogoś ocalić. A Jezus się tego nie bał. No i trzecie - to co leczy, to ślina i błoto. Może być trudno powstrzymać obrzydzenie, jeśli ktoś to sobie wyobrazi. Nawrócenie to nie bułka z masłem. To coś, co wymaga przełamania się.