czwartek, 28 kwietnia 2011

też człowiek

Doszłam dziś do wniosku, że otrzymywanie zaproszenia na święcenia kapłańskie jest prawie tak samo wzruszające, jak na ślub. Zwłaszcza jeśli przyszłego kapłana pamięta się jeszcze ze szkolnych murów.

Chyba nigdy nie przestanę zachwycać się tym, że Pan powołuje takich chłopaków z tłumu. Że o wielu z nich nikt by nie powiedział, że pójdą do seminarium, że nie odejdą w ciągu długich lat formacji. Swoją drogą, ciekawe ile par wytrwałoby ze sobą sześć czy osiem lat narzeczeństwa, i to bez "udawania małżeństwa". Z M. to akurat "zawsze było wiadomo", ale jak wielu takich gości się przez te lata gubi totalnie...

A z drugiej strony - ludzie się dziwią, kiedy ksiądz się zachowuje jak normalny człowiek. I nawet nie chodzi tu o upadki, wady, ale o zwykłe, codzienne sytuacje. Żarty, rozmowy na całkowitym luzie, uprawianie z młodzieżą sportu... Jakby to były kroczące 10 cm nad ziemią istoty, zupełnie oderwane od rzeczywistości. Kasta. Ni w ząb tego pojąć nie mogę.

Na szczęście takich księży, którzy służąc Bogu służą też człowiekowi, jest wielu. I całkiem sporo mają dobrych ludzi dookoła siebie.
Całkiem to wszystko sprytnie rozwiązane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz