...bo w rekolekcjach najtrudniejsze jest to, żeby z nich wrócić. Po kilku dniach trwania w zupełnie innej rzeczywistości. Bożej obecności - nawet jeśli nie odczuwanej jakoś emocjonalnie, to świadomości kaplicy z żywym Bogiem o krok.
Z Bogiem, do którego prowadzą ludzie. Prowadzi Jego Matka, prowadził Maksymilian. Prowadzą trudne rozmowy i długie nocne godziny w samotności Obecności. Zwłaszcza, że z rekolekcji nigdy nie wracasz "taki sam". Cokolwiek miałoby to znaczyć.
Jednak, jak mawiała moja fizyk w LO, "czas płynie ku przyszłości i nic tego nie zmieni". Trzeba wracać do codzienności, która nigdy nie jest codzienna. Z miejscem na uroczystości, modlitwy, odpoczynek od tego co przyziemne - jasne. Ale ze zmaganiem się przede wszystkim. Ze zbliżaniem się do szczytu po kamieniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz