Przyjemne gorąco od samego rana, zimny prysznic niewiele
zmienia. Śniadanie na słodko – nie przyzwyczaję się do nich aż do końca, dalsza
część powitania w parafii i początek zwiedzania Toledo. Przepiękne miasto. Na
górę (do zabytkowej części) prowadzą ruchome schody. Wśród zabytków czuć jakiś
młody duch – czy to 12 000 pielgrzymów? Na głównym placu mali chłopcy
grają w piłkę, my odmawiamy Anioł Pański
w dwóch językach jednocześnie. Po obiedzie sjesta, potem próba śpiewu i
ostatnia msza po polsku. Będzie jej brakować. Nieszpory już w trzech językach,
teksty niestety tylko w dwóch (hiszpański i angielski). Integracja, a potem
musical w miejscowym domu kultury. Świetny, gdyby tylko mniej mówili...
Wieczorem udaje nam się ustalić godzinę wstawania i śniadania – mały sukces
językowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz