niedziela, 19 grudnia 2010

IV niedziela Adwentu (A)

Izajasz
pokazuje, jak jesteśmy zmienni. Jak nie trzeba, to prosimy o znaki, zakładamy się z Bogiem, stawiamy warunki. Za to kiedy On chce nam taki znak dać, to wzdragamy się, maskując niechęć pobożnością. W ten sposób kolejny raz Mu się opieramy. Na szczęście Bóg się nie zraża. Jego imię - Emmanuel - znaczy "Bóg z nami". Zawsze. Niezależnie od mojej otwartości na znaki.

Psalm 24.
Do Pana należy ziemia. To znaczy, że wszystko jest Jego. Nie tylko góry. A skoro na górę Pana może wstąpić tylko człowiek czystego serca... W takim razie wszyscy, którzy chodzą po ziemi, są zaproszeni do tego, by takimi być. By szukać Boga Jakuba.

List do Rzymian.
Paweł, apostoł z powołania. To ciekawe, bo przecież część Rzymian na pewno słyszała o nim jako prześladowcy chrześcijan. Może nie wszyscy wiedzieli o tym, że Paweł przeżył update na drodze do Damaszku. Ciekawe, że w taki sposób pisze. Poza tym - uwierzytelnienie prawdy o Chrystusie. Mieszkańcy Rzymu słyszeli o różnych bogach. Duch Świętości? Powstanie z martwych? Pełen mocy Syn Boży? To jest to, czego nie miały bożki pogańskie, czego nie ma to, co dla nas dzisiaj staje się ważniejsze niż Jedyny Bóg.

Mateusz
opisując niemieszczącą się w głowie historię o Wcieleniu, nie mieści jej jeszcze bardziej. Józef dowiaduje się, że jego Narzeczona jest w ciąży. Nie z nim, ale z Duchem. Po czym przychodzi anioł(!) i tłumaczy, że Dziecko nie jest dowodem na niewierność Maryi, ale - wręcz przeciwnie - mówi, że Ojciec Dziecka to Święty Duch. Józef budzi się i wierzy w to, co powiedział mu we śnie anioł. Buduje na tym całą przyszłość.

Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18,8)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz