czwartek, 4 listopada 2010

zboczenie zawodowe

Taka depresyjna jesień jak dziś przypomina mi piękne czasy - powrót ze szkoły o trzynastej, zakopywanie się w śpiworze i czytanie aż do późnej nocy. Każde dziecko chce być dorosłe i robić co chce, a ja dzisiaj myślę, że tęsknię do tamtych czasów. Nawet mimo tego że moje dzieciństwo nie było sielankowe.
Książki są wokół mnie od zawsze. Pamiętam, że w poprzednim, niespełna czterdziestometrowym mieszkaniu na każdej ścianie była półka. Dziś, w wyniku pewnej rozmowy, lista "do przeczytania TERAZ"  wydłużyła się do jedenastu pozycji... A jeszcze studia, więc to, co mnie naprawdę interesuje.

Jednym z moich ambitniejszych (ponoć) planów czytelniczych jest cykl Prousta. Plan realizowany z uporem od ponad roku, ale już jestem na ostatniej prostej. W Czasie odnalezionym wyczytałam wczoraj:

W rzeczywistości każdy czytelnik jest, kiedy czyta, czytelnikiem samego siebie - swoim własnym. Dzieło pisarza to tylko rodzaj instrumentu optycznego zaofiarowanego czytelnikowi, aby czytelnik mógł rozeznać się w tym, czego, gdyby nie książka, nie dostrzegłby w sobie może*.

 Cóż, jesień w rozkwicie**, życzę zatem sobie i Tobie częstego korzystania z dobrych instrumentów optycznych. O swoich poszukiwaniach będę opowiadać tutaj.


* M. Proust, Czas odnaleziony, przeł. J. Rogoziński, Warszawa 1992, s. 227
** lubię oksymorony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz