wtorek, 2 listopada 2010

niefortunnie

Święci pozostają dla nas świetlistym szlakiem Boga – podkreślił abp Stanisław Gądecki.*

Do tej pory świetlisty szlak kojarzył mi się tylko z peruwiańską sektą, której partyzantka zamordowała w 1991 roku dwóch franciszkańskich misjonarzy, oo. Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego. W tym (nota bene) świetle słowa arcybiskupa brzmią nieco niefortunnie.

Piszę ten post w nocy. Nocy, która stoi na granicy między uroczystością Wszystkich Świętych a dniem Wszystkich Zmarłych. Myślę sobie po cichu, że na takiej granicy stoją też ci, którzy zginęli śmiercią męczeńską.
Nie chcę tu negować ich świętości, wręcz przeciwnie. Moc prowadząca do męczeństwa, do dobrowolnego oddania życia MUSI pochodzić z wysoka. Jakiś czas temu ktoś uświadomił mi, że o ile dla męczennika śmierć jest szczęściem, bo zanurza we Krwi Chrystusa** i łączy z Nim od razu, tyle dla jego rodziny, bliskich, często jest kolejnym wielkim wyzwaniem, cierpieniem. Z jednej strony zatem - święci, ci którzy żyją wiecznie zjednoczeni z Bogiem i z ich powodu się cieszymy, z drugiej - ludzie, ci których czasem tak bardzo brakuje...

Za kilka godzin obudzi się dzień, w którym będziemy myśleć o tych, którzy zmarli. Wspominać radosne chwile, żałować zbyt wielu wypowiedzianych słów, tęsknić do ciepłych ramion. I po cichu drżeć o przyszłość tych, co jeszcze wśród nas są.


Requiem aeternam dona eis, Domine
et lux perpetua luceat eis.


* za: http://www.opoka.org.pl
** swoją drogą, zawsze mnie zastanawiało, jak mogą być białe szaty męczenników, skoro opłukane są we Krwi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz