niedziela, 10 czerwca 2012

X niedziela zwykła (B)

Rodzaju
wprowadzam nieprzyjaźń
Stawiamy wszystko na głowie. Zaczyna się od nieposłuszeństwa, od pychy. A potem, kiedy ma nas ochronić nieprzyjaźń potomstwa węża i potomstwa niewiasty, ten plan też misternie rozsypujemy. Z jednego grzechu wchodzimy w kolejne. Następne nieposłuszeństwo? Całe szczęście, że wynik ostatecznego rozrachunku już jest znany - i jest pomyślny.

Psalm 130
jeśli zachowasz pamięć
To jest chyba jedna z największych tajemnic sakramentu pojednania, może nawet w ogóle Odkupienia. Że Bóg może (i chce!) nam to wszystko zapomnieć. Że nie miażdży nas surową sprawiedliwością, ale bombarduje miłosierdziem. Odkupuje nas ze wszystkiego, z dokładnie wszystkich słabości i grzechów.

List do Koryntian
wpatrujemy się w to, co niewidzialne
Chcę szczęścia. Swojego, ludzi dla mnie ważnych, wszystkich innych jakoś też. Wielkim skokiem w myśleniu jest zrozumieć, że to ziemskie nie jest najważniejsze, jest po prostu skończone. I że, jak Paweł tłumaczy Koryntianom, mieszkańcom Las Vegas pierwszego wieku, lepiej cierpieć przed śmiercią niż po. Wraca myśl o ostatecznym rozrachunku, tym razem jako zadanie. Trudne, ale wykonalne.

Marka
koniec z nim
To, co jest najgorsze, to niezgoda. Stare przysłowie o budowaniu i rujnowaniu zawsze działa. I o ile to dobrze, gdy wewnętrznie skłócone jest królestwo szatana, tak gorzej, jeżeli skłócone są te nasze "księstewka". Rodziny, wspólnoty, wreszcie na różnych poziomach Kościół. Nawet największego mocarza można w ten sposób związać. A rozwiązać może tylko Najświętszy Duch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz