Dopadło mnie zdziwienie dziś w zakrystii, bo ojcowie we fioletach, a na półce podejrzanie duży lekcjonarz. Jak się okazało - mszał franciszkański, bo wszystkich zmarłych Zakonu wspomnienie. Jeszcze z dwóch posług wybrałam psalmowanie (23!) ii.. msza. I znów pieśni o zmartwychwstaniu, bo to jest przecież sens naszej śmierci. Otrzyjcie już łzy... Nie zna śmierci Pan żywota.
I kazanie o przyjaźni. Czymś, co jest mocniejsze niż śmierć. Czymś, co uczy dziękowania Bogu za tych, którzy żyli. (Choćby to było trudne, chce się pomyśleć).
Za dużo wspomnień. Emocji, łez - tych pięknych i tych trudniejszych.
I tylko cisza w cieniu starych cmentarnych drzew.
A właśnie, że nie za dużo! :) A płakać też można, jak się chce... Przecież wszystko będzie dobrze! :)
OdpowiedzUsuń