Msza na cmentarzu wyglądała dokładnie tak, jak się spodziewałam. Może nie cała, na pewno ta część, na której byłam - tempo ekspresowe, na Ecce Agnus nieliczni milczą, większość gada, nikt nie klęczy...Potem szybkie modlitwy za zmarłych, rozesłanie i Zwycięzca śmierci (to akurat mi się podobało, zawsze chciałam zaśpiewać tę pieśń na głos na cmentarzu). Swoją drogą, ktoś kto wymyślił pieśń o treści "Panie Jezu, nasz baranku,
nasz kochany baranku" powinien dostać 1000 różańców w czyśćcu dodatkowo
za to. Przynajmniej 1000.
A na wieczornej mszy w kościele ludzi tak mało, że zastanawiałam się, czy nie pomyliłam godziny. W dni powszednie bywa więcej.
Mam wrażenie, że bardzo chcemy "coś" odnaleźć: Prawdę, Sens... Tylko szukamy tak bardzo po ciemku i po omacku, że aż nie tam gdzie trzeba.
Nigdy nie śpiewałaś "Zwycięzca śmierci" na cmentarzu na głos? Ja parę razy - na pogrzebach...
OdpowiedzUsuńkatarina
rzadko bywam na pogrzebach w sumie. I chyba tak dawno to było, że nie wiem, czy zwróciłam na tę pieśń uwagę. Bo na "Anielski orszak" na pewno.
OdpowiedzUsuń