czwartek, 27 września 2012

mądrość

Pisząc magisterkę, sporo się naczytałam o tym, jak głupi jest katolicyzm, a jak mądre nauki przyrodnicze.
Nie, nie będę teraz rozwodzić się nad tym, dlaczego to rozróżnienie jest błędne, a więc nie można go logicznie ocenić. Ani jaki to jest chwyt erystyczny. Może kiedyś.
Myślę tylko o tym, jak bardzo chcemy dziś być mądrzy, wykształceni... Jak bardzo spadła wartość magistra - po łacinie mistrza. I jak bardzo ta cała wiedza jest w życiu bezużyteczna.
Bo najłatwiej jest, kiedy się jakąś dziedzinę zaledwie liźnie, poczuć jakby pozjadało się wszystkie rozumy. Jakby miało się monopol na prawdę. Nie na darmo mawia się teologię ukończyłem, wiary ustrzegłem. I wtedy zaczyna się sceptycyzm wobec tych, co - wydawałoby się - wiedzą mniej. I zwątpienie, chyba we wszystko po kolei.

A prawdziwa wiedza? Ona bierze się z życia. I ze słuchania. Boga i ludzi, pewnie trochę też siebie samego.
Panie, naucz nas nieść jedność tam, gdzie panuje zwątpienie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz