środa, 5 marca 2014

czas na ascezę!

Odnoszę wrażenie, że jedną z przyczyn naszych problemów i poczucia nieszczęścia jest to, że nie umiemy zatrzymać się w okolicy złotego środka - mamy skłonności do przesady. Działamy albo na 200%, albo wcale. Może i czasem ma to swoje zalety, ale jednak nie zawsze.
Piszę o tym dlatego, że nieco szkoda mi ascezy.
No właśnie. Prawdopodobnie Twoje pierwsze skojarzenie mieści się jakoś w pobliżu biczowania, literacko nośnego św. Aleksego spod schodów, św. Szymona Słupnika, ewentualnie chodzenia w worze po ziemniakach, darcia włosów z głowy i żywienia się jedynie chlebem i wodą. Generalnie - powrót przynajmniej do głębokiego średniowiecza.
A przecież wcale tak być nie musi. Jasne, pożegnaliśmy się już dawno z podziałem na "dobrą duszę i złe ciało", ale mniej lub bardziej drobne praktyki ascetyczne są czymś bardzo cennym. Dlaczego? Po pierwsze, uczą wychodzenia z wygody, pokazują, że ona wcale nie musi być najważniejsza. Po drugie - uświadamiają, że do szczęścia potrzebujemy naprawdę niewiele. Po trzecie - ćwiczą ducha, a to cenna wartość, która może się przydać w obliczu nagłych spraw naprawdę ważnych. I po czwarte - last but not least - przez to wszystko zbliżają nas do Boga, do świętości.
Dlatego właśnie myślę sobie, że dobrze jest różne drobne ascezy i umartwienia praktykować. A rozpoczynający się Wielki Post sprzyja temu jak żaden inny czas. Myślę też, że warto się zastanowić i do tradycyjnych postanowień (które w znakomitym procencie przypadków opierają się na odrzuceniu alkoholu i/lub słodyczy) dorzucić coś nowego. Coś nowocześnie ascetycznego. Ja przejrzałam w tym celu troszkę internetów i sporo własnej głowy pod prysznicem i mam parę pomysłów - można skorzystać. Bo czy tak wielkim ciężarem jest na przykład:
- nie używać poduszki (albo pościeli w ogóle - koc lub śpiwór i ewentualnie coś twardego pod głowę wystarczą)
- brać prysznic trochę chłodniejszy niż komfortowy
- zrezygnować z windy i biegać po schodach
- przestać używać budzikowej drzemki - wstawać od razu, kiedy tylko zadzwoni
- nakładać na talerz mniej jedzenia, niż chcielibyśmy zjeść i rezygnować z dokładki
- oddać część swoich ubrań potrzebującym
- nie włączać telewizora czy komputera po kolacji
- zrezygnować z telefonowych aplikacji
- brać na siebie te domowe obowiązki, których się nie lubi
- zrezygnować z oglądania seriali?

Co więcej, jak kiedyś powiedziała pewna moja znajoma, "łatwiej jest nie jeść czekolady niż zrobić coś dobrego".  Może więc zastanów się nad małymi dobrymi rzeczami dla innych? Na przykład:
- codziennie pisać list, mejla, wiadomość albo dzwonić do kogoś, z kim mamy słabszy ostatnio kontakt (codziennie do kogoś innego) - na przykład z podziękowaniami za dobro, które otrzymaliśmy w tej relacji
- zostawiać w różnych miejscach karteczki samoprzylepne z pozytywnym przesłaniem
- codziennie robić coś dobrego dla współlokatorów/współpracowników
- codziennie modlić się za kogoś, kto potrzebuje tej modlitwy - może "adoptować" księdza czy misjonarza albo zrobić sobie kalendarz i uwzględnić w nim znajomych (za mało dni? módl się więcej!)
- codziennie robić zdjęcie czemuś dobremu, za co jesteś wdzięczny i zbierać te zdjęcia w widocznym miejscu (może fejsbukowym albumie?).

Wierzę, że masz jeszcze parę pomysłów. Jeśli chcesz, podziel się nimi w komentarzu - Wielki Post dopiero się zaczął, może zainspirujesz kogoś do drobnej ascezy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz