sobota, 22 października 2011

teologia się wciska

Z serii "zrozumiane po latach": odkrycie dnia. Jak zawsze przypadkiem i na marginesie.
Rozmowa o zabawach z czasów dzieciństwa. Raczej bez wątków nostalgicznych, bardziej coś w rodzaju "Z Kolbergiem przez świat" (plus nierozwikłana kłótnia o miejsce, przy którym odlicza szukający w chowanego: melda czy zaklepywanka). Moja opowieść o grze z czasów głębokiej podstawówki - żydzie. Wątków antysemickich raczej brak, etymologia nieznana. Słabo pamiętam zasady, ale:
jak ktoś obiegł szkołę i nikogo nie zbił, to był żydem w następnej rundzie i dostawał literkę. Przegrał ten, kto zebrał z literek KRÓL ŻYDÓW.


Iesus Nazarenus, Rex Iudaeorum

Rzucanie piłki, bieg, żadnego zbicia. Pani katechetka byłaby z nas dumna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz