niedziela, 11 grudnia 2011

III niedziela Adwentu (B)

Izajasza
Mówią o chrześcijaństwie, że jest apoteozą cierpienia. Że na nim się zatrzymujemy. Prorok wprawdzie nie odwraca się od opatrywania złamanych serc, ale najważniejsza jest radość płynąca ze zbawienia, ziemia wydaje plony, ogród kwitnie i się rozrasta, Bóg się przez nas radośnie przelewa.

Psalm (z Ewangelii Łukasza)
Już niedługo, 3 dni przed Świętami, będziemy go słyszeć jako fragment Ewangelii. Dziś Dobrą Nowinę wyśpiewujemy wszyscy razem. Wszystkim nam wielkie rzeczy uczynił Wszechmocny, za wszystkimi się ujął. Ewangelia wypełnia się w życiu wszystkich ludzi.

List do Tesaloniczan
w każdym położeniu dziękujcie. Choć czasem chce się wrzeszczeć "Dlaczego Ty mi to robisz?", rozpętywać awanturę na pół nieba. Dziękowanie to ostatnia rzecz, jaka przychodzi do głowy. Częściej oczekujemy przeprosin. Nie jest łatwo uwierzyć, że skoro wierny jest Ten, który was wzywa, to nie opuści, ale chce pokazać coś jeszcze lepszego. Całkowicie uświęcić, dać wszystko dobre.

Jana
jam głos. Cóż może zrobić jeden człowiek przeciwko wielu? Cóż może zrobić sam głos? A jednak Jan Chrzciciel nie wystraszył się wielkiej odpowiedzialności, podjął się ważnej misji. Przyniósł wiele dobrego. Nie mogę się poddać, choć szanse na zauważalne dobro wydają mi się mikroskopijne.

1 komentarz: