sobota, 17 grudnia 2011

żeby mówić do jej serca

Mówi się, że starożytni mnisi wychodzili na pustynię. Któryś wykładowca nam uświadomił, że to wcale nie musiało być nieustanne błąkanie się między piaskiem a skałami - w Egipcie wystarczyło odejść na kilkaset metrów od zasięgu wylewów Nilu, żeby być na pustyni. Ci ludzie żyli całkiem niedaleko osad, społeczności ich dokarmiały, a w zamian mogły poznać Mądrość.
O pustynię w naszym klimacie trudno. Łatwiej po zajęciach po prostu wsiąść do pociągu (nie byle jakiego!) i pojechać. Porozmawiać, wprowadzić chaos i absurd. Wypić kawę, która nie miała być wypita, spotkać ludzi, których spotkania się nie podejrzewa... Między śmiechem dotknąć ważnych rzeczy. Przez rozmowę, która miała być kurtuazyjna, zastanawiać się nad całą swoją przyszłością. Mieć łzy w oczach, bo "wieje wiatr". Być o krok bliżej do zaufania.

Oczekuj Pana, bądź mężny,
nabierz odwagi i oczekuj Pana.
(Ps 27, przekład brewiarzowy)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz