wtorek, 13 grudnia 2011

witaj w krainie...

Dodatkowa msza rekolekcyjna w dużej, blokowiskowej parafii. Rekolekcje akademickie, ale wiadomo, że nikt legitymacji nie sprawdza. W trakcie kazania, niekoniecznie niezauważalnie, wchodzi gość - strój sportowy, brak karku, sportowe zacięcie. Siada sobie na krzesełku przy tylnych drzwiach. Trafia na moment:
Zacheusz wchodzi na drzewo, chowa się w liściach. Jest tylko kibicem tych wydarzeń, nie chce brać w nich udziału. Z góry wszystko widać, jest bezpieczna odległość. Zacheusz to kibic. Przepraszam za to porównanie, ale...
"No właśnie!", słyszę za swoimi plecami. Szurnięcie krzesłem, wyjście pana, który chyba był kibicem i kochał Śląsk aż po grób. Poszedł gdzieś w ciemną noc. Może i dobrze, że kolejnych zdań, również niepochlebnych dla kibiców nie słyszał, bo przeprosiny za porównanie miały dotyczyć "niedzielno-świątecznych" katolików, mentalnie bardzo odległych od parafii, której kibicują.

Czy ten człowiek przyjdzie do kościoła - do Kościoła może - jeszcze kiedyś?
Czasem twoje życie może być jedyną Dobrą Nowiną, z jaką ktoś inny się spotka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz