poniedziałek, 12 grudnia 2011

mind&body

W związku z nieograniczoną tendencją do robienia sobie krzywdy na różne sposoby, od dwóch tygodni nie klękam. Przed niczym i nikim. Nawet Najważniejszym. Do wczoraj w zasadzie.
I jak nie pomyśleć o Augustynie, który przez swoje pomanichejskie wspomnienia nienawidził ciała, jako tego, co oddala wzniosłą duszę od Boga. Jak nie wkurzać się, że przez ułomność fizyczną (miejmy nadzieję, że czasową), nie mogę zachowywać się normalnie - wobec Chrystusa i Wspólnoty.
Jak?
Normalnie.
Chyba to zrozumiałam, klękając wczoraj razem ze wszystkimi. Dusza i ciało tworzą jakąś nierozerwalną jedność. Jeżeli stojąc chcę wyrazić szacunek, zachwyt, cokolwiek jeszcze, to go wyrażam. Ciało, choć śmiertelne, wpływa i ulega wpływom nieśmiertelnej duszy. Uczy o niezniszczalnym Bogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz