piątek, 20 sierpnia 2010

pierwszy z Siódmych rozdziałów

Ojciec Augustyn Pelanowski opowiada o pisarzu, który zmieścił swoje życie w siedmiu rozdziałach. Ostatni zawierał zranienia i trudności. Twórca go odrzucił, a przypadkowy znalazca opublikował i okazało się to sukcesem.

To opowiadanie - nietrudne do wygooglowania zresztą - nachalnie przypominało mi się w trakcie minionej pielgrzymki. Piękna odpowiedź samego Słowa przyszła kilka dni później. Też Siódmy rozdział.

Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię. (...) Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę.  (...) A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. (...) Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! (Rz 7, 15-24)

Odpowiedź piękna, bo mieści w sobie opowieść o prawdziwym człowieku. Cukierkowe postacie świętych, którzy od dzieciństwa żyją jedną nogą po Lepszej Stronie, w pewnym momencie zaczynają demotywować. A Paweł jest cudownie inny. Ludzki.
Żyjemy w czasach doszukiwania się upadków człowieka. Zwłaszcza, jeżeli deklaruje się on jako wierzący. U Pawła świetnie widać, że nawet jeśli ktoś się nawróci i zacznie żyć tylko dla Boga, napominać innych, nauczać, wciąż pozostaje normalnym grzesznikiem. Nie ma innej opcji. Nieszczęsny ja człowiek! Choćby na głowie stawać. Albo na kolanach.
Chrystus. Meritum odpowiedzi. Choć jak zawsze trudny do przyjęcia, do pójścia pod prąd.

Zdarzyła mi się wczoraj krótka wymiana zdań o chodzeniu do kościoła jako buncie. Kiedyś - opór wobec władz, szeroko rozumianego systemu. Dziś? Też bunt, ale zdecydowanie inny. Przyznawać się publicznie, że odpowiedzi na pytania dotyczące sensu życia znajduję w Chrystusie - to jest sprzeciw. A z drugiej strony - słuchać Kościoła, nie tworzyć własnej linii obrony. Może się bowiem okazać, że  nie czynię  dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Że przeze mnie Krzyż staje się pośmiewiskiem dla pogan.

Na szczęście św. Paweł już wie, kto może od tego wyzwolić. Pora, by odkryli to ci, którzy mienią się jego spadkobiercami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz