niedziela, 29 sierpnia 2010

XXII niedziela zwykła (C)

(Syr 3, 17-18. 20. 28-29; Ps 68,4-7.10-11; Hbr 12,18-19.22-24a; Łk 14,1.7-14)

W tym tygodniu znów przedziwna kolekta: umocnij w nas wszystko, co dobre, i troskliwie strzeż tego, co umocniłeś. Jedną z moich językowych schiz jest to, że rozczula mnie słowo troskliwie. Zwłaszcza w kontekście nieogarnionego Boga, który ma moc zrobić wszystko, jest Panem kosmosu. Znajduje w tym wszystkim małego człowieczka i troskliwie strzeże.

Syracydes. 
Istotą bycia miłowanym przez prawych (czyż Bóg nie jest prawy?) jest załatwianie swoich spraw. Łagodnie, znaczy nie czyniąc nikomu krzywdy. Rozumnie jest rozważać przypowieści - sprytne, bo zaraz jedną usłyszymy - a jeśli ktoś jest mądry, to umie słuchać. Wygląda zatem na to, że całkiem łatwo jest dostosować się do Bożych zasad. Nic dziwnego. Nie są przecież wymyślone dla cyborgów, tylko dla człowieka. Poza tym Bóg nie chce nas unieszczęśliwiać, wymagać nie-wiadomo-czego. Jasne, są ludzie powołani do ekstremalnego oddania w zakonach kontemplacyjnych, ale - na całe szczęście - żyjący w świecie mają identyczne szanse na zbawienie. Wielka jest bowiem potęga Pana.

Psalm 68.
Wracamy do myśli napoczętej przez kolektę - Pan Bóg zajmuje się człowiekiem z największą troską. Jednym z największych niebezpieczeństw, braków w życiu człowieka jest utrata dachu nad głową. Jeżeli nie mam domu, nie będę spokojna. Na szczęście Bóg daje mieszkanie u-Bogim. I tu nie tylko chodzi o ten wieczysty wymiar. Od kilku lat przekonuję się, że rzeczywiście nie trzeba się martwić o dach (choćby namiotu) nad głową czy jakieś papu, bo Bóg to wszystko tylko sobie znanym sposobem załatwia człowiekowi.

List do Żydów.
Urzeka mnie początek. Zwłaszcza to: Nie przystąpiliście (...) do takiego dźwięku słów, iż wszyscy, którzy go słyszeli, prosili, aby do nich nie mówił. Wspaniałe jest to, że wciąż mówi, i to w taki sposób, że chce się tego słuchać. Bo słodki jest Twój głos, chciałoby się zaśpiewać (i pewnie się wkręci). W dalszym ciągu czytamy, że to, na co zostaliśmy zaproszeni, to uroczyste zebranie,  i to w doborowym Towarzystwie (nie mylić z jezuitami). Tak sobie pomyślałam, że to czytanie jest adwentowe - zaostrza apetyt na koniec świata.

Łukasz.
...oni go śledzili. Pierwsze zdanie perykopy i pierwsze uderzenie. Za Jezusem chodziły tłumy. Apostołowie, uczniowie, niewiasty, tłumy, które słuchały nauczania... między nimi - faryzeusze. Śledzili, więc nie odstępowali Go na krok. Zbierali informacje, wypytywali, chcieli znać wszystkie fakty, słowa. A jednak ewangelista ich zauważył w całej tej ciżbie. Śledzili Jezusa. Dziś wiemy, jak to się skończyło. Czy ja nie wpadam czasem w podobną pułapkę. Śledzę, szperam, szukam wiedzy, lecz nie wykorzystuję jej dobrze. Faryzeusze z pewnością słyszeli, że Jezus jest Mesjaszem. Część z nich - jak Nikodem - uwierzyła. Większość puściła mimo uszu albo, co gorsza, wykorzystała przeciw Niemu. Czy moje chodzenie za Jezusem i słuchanie tego, co mówi, bez chęci wprowadzenia tego w życie, uczynienia swoimi zasadami, nie staje się faryzejskim śledzeniem?


Modlitwa po komunii

właśnie o tym mówi. Niech przyjmowanie sakramentów obudzi w nas miłość do Boga, która bardzo konkretnie przejawia się w miłości bliźniego.
 

1 komentarz:

  1. Wydobyłaś zupełnie co innego niż ja :) podoba mi się to :) Szczególnie to o śledzeniu... o troskliwości... i o spełnianiu Bożych wymagań. Natomiast mam zastrzeżenie co do słów o psalmie. O tym wieczystym i doczesnym wymiarze dawania mieszkania ubogim. Myślę, że jest całkiem sporo wierzących ludzi ubogich, którzy mają inne doświadczenie niż Ty. Chociaż może po prostu nie potrafią dostrzec szans, które im dobry Bóg podsuwa :)

    OdpowiedzUsuń