czwartek, 31 marca 2011

mono

Słyszałam kiedyś o zakonnikach, którzy na początku każdego Wielkiego Postu wynoszą wszystko ze swoich cel, przynoszą tylko rzeczy najpotrzebniejsze, a resztę wyrzucają. Przypomniało mi się to, gdy dziś - całkiem znienacka - dopadła mnie przeprowadzka. Takie tam akademikowe przygody, i to jakieś pół godziny po stwierdzeniu, że "zostaję z tą gorączką w łóżku". Wprawdzie do ascetycznej mniszki mi daleko, ale takie tęsknoty za wyzwoleniem się od dżyliona zbędnych przedmiotów potrafią się zbudzić.

Zwłaszcza że już jutro Dni Kolbiańskie. Cykliczna impreza w Harmężach, wiosce koło Oświęcimia, w tym roku "nieco" huczniejsza z powodu 70. rocznicy śmierci ojca Maksymiliana. Na wykładach niemal same szychy, a duch promieniuje aż dotąd. Dawanie świadectwa o Chrystusie na wzór św. Maksymiliana. To temat. A przebieg... zobaczymy!
A w głośnikach - Turnau śpiewa jak Starsi Panowie, żeby - skoro przeprowadzka - modlić się do św. Jacka. Miałam okazję go (znaczy Jacka, nie Turnaua) odwiedzić dwa tygodnie temu. Jest moc, można rzec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz