środa, 22 czerwca 2011

bez parasola

Żyjemy obok życia.
Rzeczywistość przepływa, a współczesny człowiek ma tylko iluzję uczestniczenia. Odległość pokonuje samolotem, relacje buduje przez kable i monitory, od natury chroni się klimatyzacją i przeskakiwaniem z budynku do budynku. Przez to jego modlitwa też staje się zupką instant, proszkiem, namiastką.

Zafundowałam sobie dzisiaj spacer po mieście. Wieczorem, w strugach ulewnego, ciepłego deszczu. Odmawiając różaniec obserwowałam, jak zmienia się moje nastawienie - do samego spaceru, modlitwy, przeżywania. Do radości, której wprawdzie wiele brakowało do tej doskonałej, od Ojca Franciszka, ale przynajmniej miała szanse być radością czystą, radością radosnych tajemnic. Jak na pojawiające się wciąż pytanie "dlaczego modlisz się w takiej chwili" powoli klarowała się jedyna odpowiedź: "a dlaczego niby nie?".

Życia trzeba dotknąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz