sobota, 18 września 2010

Prośba o Wyspy szczęśliwe

Pierwszy stopień na drodze kariery naukowej zaliczony. Niezaliczone natomiast walki z internetem, który pojawia się rzadko i na krótko.

Benedykt XVI pielgrzymuje na Wyspy Brytyjskie. Miałam szczęście dwukrotnie brać udział w spotkaniach z Ojcem Świętym - w trakcie jego pierwszej pielgrzymki do Polski i w ramach Światowych Dni Młodzieży w Sydney. Nie sposób tych dwóch wydarzeń porównać, jednak coś, co łączy, to cała atmosfera wokół Następcy Piotra.
Nigdy nie widziałam Jana Pawła II na żywo. Nie jestem też (delikatnie mówiąc) zwolenniczką tego całego szaleństwa, które ze Sługą Bożym się łączy. "Młyny Kościoła mielą powoli" i jakoś wcale mi to nie przeszkadza. Bawi i jednocześnie przeraża określenie "nasz papież" - jakby Benedykt XVI nie był nasz, katolicki, powszechny*...
Spotkanie na krakowskich Błoniach było przede wszystkim dobrą zabawą. Takim poznawaniem się, choć na nierównych zasadach. Co innego Sydney. Tam, po pierwsze, czuło się nastrój święta młodych ludzi z całego świata, po drugie - że ten starszy pan otoczony szpalerem ochroniarzy jest naprawdę blisko w sensie duchowym.
Dziś Benedykt XVI spotkał się z młodzieżą Zjednoczonego Królestwa. Mówił o świętości, ale... nie przypomina to niedzielnego grzmienia starego proboszcza**.
Wiecie wszyscy, jak to jest, gdy spotykacie kogoś ciekawego i pociągającego i chcecie się stać przyjacielem takiej osoby. Często macie nadzieję, że oni uznają za ciekawych i pociągających was i będą chcieli być waszymi przyjaciółmi. Bóg chce waszej przyjaźni. I gdy pewnego razu nawiążecie przyjaźń z Bogiem, wszystko w waszym życiu zacznie się zmieniać. Gdy poznacie Go lepiej, zauważycie, że chcecie odzwierciedlać coś z Jego nieskończonej dobroci w swoim własnym życiu. (...)  I pewnego razu sprawy te zaczynają mieć dla was znaczenie a wy wkraczacie na drogę do stania się świętymi. (za ekai.pl)
W homilii natomiast zapewnił, że Kościół należy do nas, ludzi młodych.

Większości moich znajomych religia kojarzy się ze starymi babciami, siedzeniem godzinami w kościele. Systemem kar i zakazów, ograniczających wolność przepisów, które w dodatku zbudowane są na jakimś absurdzie. Na szczęście to skojarzenia bez pokrycia. Najtrudniejsze jest postawienie wszystkiego na jedną kartę.
Cieszę się, że Ojciec Święty stara się pokazać ludziom normalne oblicze Kościoła. Wspólnoty, w której miejsce znajduje każdy, także młody. Także ten, kogo nie pociąga duchowość mistyczno-kontemplacyjna ani oderwany od życia światopogląd. Bo oderwany od świata owszem, jest. I o to w tym właśnie chodzi.



* jak w żartach powiedziała N. - nie mój, ja na niego nie głosowałam
** taki stereotyp, mój proboszcz wcale nie jest stary

2 komentarze: