niedziela, 12 września 2010

Uszy które słyszą

W ostatnich dniach mam okazję przekonywać się, jak wielką moc ma modlitwa moich przyjaciół. Czy raczej - jak potrafi być skuteczna. Serie cudów ułatwiają ogarnianie rzeczywistości.
W zasadzie z modlitwą są dwa problemy. Pierwszy - pozorna jednostronność. Istnieje powszechne mniemanie: jeżeli ja mówię do Boga, to jest modlitwa; jeżeli Bóg do mnie - to schizofrenia. Drugi to przekonanie, że wysłuchanie modlitwy oznacza spełnienie prośby.


[Chrystus] z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. (Hbr 5, 7)


Jedno z bardziej paradoksalnych zdań w Biblii. Jak to "został wysłuchany"? Miliony godzin modlitw, dramatyczne chwile w Ogrójcu i - mimo wszystko - śmierć na krzyżu.
Naturalną właściwością człowieka jest to, że układa sobie plany na przyszłość. Często są bardzo szczegółowe, czasem w zasadzie nie ma możliwości, by coś poszło nie tak. Kiedy coś dzieje się inaczej, zaczynamy panikować. Gdy łączy się to ze zmianą na gorsze, gotowi jesteśmy poruszyć niebo i ziemię, żeby się tylko nie wydarzyło. Jeżeli nie działa, pojawiają się rozpacz, depresja i wizerunek głuchego, okrutnego Boga.
Nie mamy podstaw, by podejrzewać, że w relacji Jezus - Ojciec był choćby cień czegoś nie w porządku. Ja i Ojciec jedno jesteśmy. Jezus dużo się modlił, jednak najbardziej dramatyczna jest scena z Ogrodu Oliwnego. Święty Łukasz relacjonuje, że Chrystus prosi o odsunięcie kielicha śmierci, a Bóg wysyła anioła, który Go umacnia. i został wysłuchany. 
Bóg nie wysłał pioruna, by porazić Judasza i arcykapłanów. Jezus nie powalił swoją mocą Piłata ani żołnierzy. Umarł. 
Kiedy budzi apostołów, mówi: "módlcie się, abyście nie ulegli pokusie". Łotr kusił - "zejdź z krzyża, ocal siebie i nas". Wysłuchana modlitwa nie zawsze jest rozwiązaniem kłopotów. Często jest umocnieniem. Choćby właśnie w tym, żeby nie ulec pokusie porzucenia wszystkiego albo tylko Najważniejszego. Albo żeby umieć zaakceptować zmiany. Być może po długim czasie przychodzi olśnienie - jak dobrze się stało, że moje poprzednie plany się rozpadły.


A skoro miał tak Chrystus, to dlaczego nie chrześcijanin?

1 komentarz:

  1. Myślę, że w modlitwie najtrudniejsze są dwie rzeczy (z których zapodłączenie pierwszej aktywuje drugą):
    1) zaufanie,
    2) nietraktowanie tejże jako listy życzeń.
    A co do trudności przedmodlitewnych - ja znajduję trudność w systematyczności. Systematyczny transfer jest hmm... skuteczniejszy . Tak mi się nasunęło po przeczytaniu i pomyślałam, że się podzielę.

    OdpowiedzUsuń