Jutro pierwszy egzamin, więc nieliczne wolne chwile spędzam z podręcznikiem do historii Kościoła. Okazuje się, że gdy tylko uspokoiły się prześladowania, można było zająć się dyskusjami dogmatycznymi. Koncepcji było jednak tak wiele, że stosunkowo szybko weszły w fazę określoną przez jednego z wykładowców: co wioska, to herezja. Zawsze się jednak udawało dojść do prawdy. Nawet kiedy chcąc zwalczyć jedną herezję, wpadano w drugą.
Prawda obroni się sama. A skoro Duch Święty działał wtedy, to teraz też - nie przestał.
(Obroni, obroni. W razie czego wyskoczą krewcy mnisi z chodakami, jak na soborze w Efezie w 449).
Św. Cyrylu Aleksandryjski, módl się za nami!
OdpowiedzUsuń