Obejrzałam dzisiaj filmik, który mnie przeraził. To nagranie z wydarzenia pt. "msza rockowa", które rzeczywiście było jakimś show z elementami konsekracji. Na ołtarzu, zaraz obok Pana Jezusa, reflektor. Śpiewy... hm, rockowe. Czy jakieś inne, nie wiem.
Ja rozumiem, że mamy różną wrażliwość. Że muzyka - ta z tekstem i bez - się rozwija w różne strony. Bo jednym to nie pasuje, innym śpiewy tradycyjne czy dominikańskie.
Jaką pokorę ma Jezus, że wciąż chce przychodzić do naszego widzimisię... Że się daje.
Ja natomiast zastanawiam się, jak się to dzieje, że w kościołach dochodzi do takich ekscesów. Gdzie jest proboszcz? Gdzie jest elementarna wrażliwość wiernych, która nakazywałaby upomnieć kapłanów? A przede wszystkim gdzie się podziało u kapłanów poczucie sacrum. Aż strach pokusić się o jedną z możliwych odpowiedzi: nigdy go nie było.
OdpowiedzUsuńNa twarzach wiernych obecnych w kościele nie dostrzegłem szczególnego entuzjazmu. Odpowiedzialni za tę profanację Eucharystii powinni zatem bez trudu dojść do świadomości, że można było zainwestować czas i energię (elektryczną) w mądrzejsze inicjatywy duszpasterskie.
Pocieszam się myślą, że było to jednorazowe wydarzenie, które ma szansę się nie powtórzyć... w tej parafii.
mnie nie dziwi, że młodzież próbuje wchodzić z taką muzyką do liturgii, zaskoczył mnie przede wszystkim ksiądz w roli jednocześnie wokalisty i celebransa. jak tu nie zapytać: "co oni robią w tych seminariach"?
OdpowiedzUsuńbtw. szkoda, że nie wyjaśniłaś dokładnie, o co chodzi, Kama. bo ja zanim to obejrzałam, spodziewałam się bardziej piosenek rockowych, a to naprawdę jest MSZA rockowa.
OdpowiedzUsuń