sobota, 29 stycznia 2011

konstantynopolitańczykiewiczowiczówna

Od kilku dni fascynują mnie drobiazgi. Z jednej strony takie "dorabianie wielkiej filozofii do nic nieznaczących wydarzonek", z drugiej... no właśnie filozofia - w nurt minionego tygodnia wpisało się kazanie na dzień św. Tomasza o filozofie, który się dziwi. Dziwi wszystkiemu, wszystko go zachwyca i jest fascynujące.

Kiedy szłam na zaliczenie ćwiczeń, mama życzyła mi połamania języka. Kwadrans później trzy razy próbowałam powiedzieć "konstantynopolitański", w nieszporach razem z przyjaciółmi modliliśmy się za prześladowanych z powodu "korolu" skóry. Język łamał się definitywnie. Małe słowa z poranka, a odbijały się przez cały dzień.

Ojciec Franciszek patrzył na wszystko, co go otaczało i każda rzecz mówiła mu o Bogu. Tomasz z obserwacji stworzenia wydumał 5 dowodów na Jego istnienie.

Drobne gesty ludzi wokół mnie mówią o Tym, Który JEST. Trzeba czym prędzej szeroko otworzyć oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz