sobota, 15 stycznia 2011

Przed wojną, to dopiero była asceza!

Znajomi mają dziadka, który (choć międzywojnia pamiętać za bardzo nie może) lubował się swego czasu w podobnych teoriach. Człowiek, którym się dziś zajmowałam (i jeszcze zajmować będę) najbardziej ascetyczną część swojego życia zakończył przed wojną Konstantyna Wielkiego z Gotami. Pachomiusz, mnich egipski.

Tak się czasem zastanawiam, jak wielką wiarę musieli mieć ci, co zostawiali wszystko i szli na pustynię. Co woła do klasztorów klaryski, karmelitanki bose i dominikańskie mniszki? Kiedy czyta się opisy ascetyczne starożytnych mnichów i skonfrontuje ze współczesnymi praktykami - nawet wielkopiątkowymi - to aż...

Dobrze, że świat się zmienił. Myślę, że skoro tak rygorystyczna asceza miała uwolnić ludzi od przywiązań ich cielesności i zrobić miejsce dla Pana Boga, dziś życie wg Ewangelii też jest ascezą. Drogą do wolności. Szukaniem miejsca dla Chrystusa w moim życiu, choć wszystko chce Go wypchnąć.

Ku wolności wyswobodził nas Chrystus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz