Zarówno wczoraj, jak i dziś, spotkałam osobę (dziś nawet dość niespodziewaną i niespodziewanie), która powiedziała mi, jak wiele w jej codzienności zmieniła modlitwa. Jak to usilnie proszony Bóg pomógł problemom się rozpuścić. Jak dał siłę, by przez różne trudne wydarzenia przejść.
Z drugiej strony od kilku dni o poranku walczę ze sobą, by nie traktować mszy magicznie - "ja Ci, Panie Boże, wstanę na Siódemkę, Ty mi zdasz mój egzamin". Zbyt łatwo to tak przekalkulować.
Modlitwa. Rzeczywistość tak niepojęta, że łatwo się pogubić. Warto spróbować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz