Jan Chrzciciel dzisiaj miałby pełną gębę roboty, a jednej głowy mogłoby mu nie wystarczyć.
Pomszalne refleksje z serii: "weźmy się wreszcie do roboty z tym chrześcijaństwem.
...nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu...
poniedziałek, 29 sierpnia 2011
niedziela, 28 sierpnia 2011
XXII niedziela zwykła (A)
Jeremiasza
Trudne jest mówienie o rzeczach Bożych, bo nasza rzeczywistość zbyt często do nich nie pasuje. Tak czy inaczej, jeśli już podejmiemy decyzję bycia chrześcijaninem, bycia znakiem Boga w świecie, to ona pozostanie w nas. Jak ogień w ciele. Jak u Dominika, który biegał i świat podpalał.
Psalm 63
Ostatnio miałam okazję 3 razy doświadczyć, czym jest głód Ciała Pańskiego. I jak wygląda zeschła ziemia, pragnąca wody. Tylko Pan jest mocny na tyle, żeby te braki wypełnić.
List do Rzymian
Nie brać wzoru z tego świata to tylko połowa sukcesu. Łatwo wymyślić sobie swoje własne zasady, które szybko zamkną nas z daleka nie tylko od świata, ale i od Boga. Paweł pisze, żeby odnawiać swój umysł, wciąż się przemieniać, wciąż poznawać, co podoba się Bogu.
Mateusza
Co da człowiek w zamian za swoją duszę? Łatwo przychodzi nam oddawanie, poświęcanie ważnych idei dla wygody, chwilowego poczucia szczęścia. Można zyskać cały świat, a w głębi duszy być samotnym człowiekiem, który odrzucił każdą miłość, łącznie z Bożą. Szczęścia nie da się zbudować inaczej niż na Chrystusie.
Trudne jest mówienie o rzeczach Bożych, bo nasza rzeczywistość zbyt często do nich nie pasuje. Tak czy inaczej, jeśli już podejmiemy decyzję bycia chrześcijaninem, bycia znakiem Boga w świecie, to ona pozostanie w nas. Jak ogień w ciele. Jak u Dominika, który biegał i świat podpalał.
Psalm 63
Ostatnio miałam okazję 3 razy doświadczyć, czym jest głód Ciała Pańskiego. I jak wygląda zeschła ziemia, pragnąca wody. Tylko Pan jest mocny na tyle, żeby te braki wypełnić.
List do Rzymian
Nie brać wzoru z tego świata to tylko połowa sukcesu. Łatwo wymyślić sobie swoje własne zasady, które szybko zamkną nas z daleka nie tylko od świata, ale i od Boga. Paweł pisze, żeby odnawiać swój umysł, wciąż się przemieniać, wciąż poznawać, co podoba się Bogu.
Mateusza
Co da człowiek w zamian za swoją duszę? Łatwo przychodzi nam oddawanie, poświęcanie ważnych idei dla wygody, chwilowego poczucia szczęścia. Można zyskać cały świat, a w głębi duszy być samotnym człowiekiem, który odrzucił każdą miłość, łącznie z Bożą. Szczęścia nie da się zbudować inaczej niż na Chrystusie.
czwartek, 25 sierpnia 2011
Gualdelupe – Madryt – Warszawa – L.
Wschód słońca w górach widziany z autobusu w najpiękniejszym
ponoć regionie Hiszpanii. Dojeżdżamy do Madrytu, na lotnisku jeszcze ostatnie
zakupy i wracamy do kraju. W Warszawie straszna burza, a Dworzec Wschodni
naprawdę nie wygląda jak jeden z 3 największych dworców w stolicy 40
milionowego kraju w Europie, organizatora Euro i aktualnego prezydenta UE. W
przedziale taktyczna mozaika z bagaży – oby nie było gwałtownego hamowania. Na
szczęście bezpiecznie wracamy do domu.
środa, 24 sierpnia 2011
Lizbona - Gualdelupe
Zwiedzanie ze wspaniałą przewodniczką i kierowcą, który
normalnie chyba pracuje jako neurochirurg – wielki bus prowadził jak zabawkę.
Statua Chrystusa i najdłuższy w Europie wiszący most (czekamy na odpowiedź
Świebodzina), ujście Tagu i zabytkowy klasztor. Znów starówka i katedra –
miejsce chrztu św. Antoniego Padewskiego (aż zapomniałam, że był z Lizbony).
Wszystko szybko, bo trzeba jechać dalej. Niestety nasze biuro podróży nie
przewidziało czasu na dojazd i w przepięknym Gualdelupe jesteśmy już po
zamknięciu sanktuarium. Kolacja i nieudane próby otwarcia świątyni albo chociaż
zdobycia komunikantów. Telefony do liturgistów, odprawiamy mszę świętą w sali
królewskiej hotelu. Wieczorem jeszcze spacer po miasteczku, wreszcie udało się
wysłać kartki.
wtorek, 23 sierpnia 2011
Fatima - Lizbona
Poranna msza dla Polaków w kaplicy Matki Bożej („trzeba
odmawiać różaniec, bo to ulubiona modlitwa Jana Pawła II, błogosławionego”),
potem śniadanie i spacer na miejsce objawień. Po drodze nieoficjalny plebiscyt
na najdziwniejsze pamiątko-dewocjonalia (figurki i różańce świecące w
ciemności, ręczniki kąpielowe z Panem Jezusem, obcinaczki do paznokci,,
scyzoryki, otwieracze do kapsli, magnesy na lodówkę, mój hit: Jan Paweł II,
który w lewej ręce trzyma woreczek z krzyżem i swoją własną prawą dłonią,
wystawy z medalikami i znakami zodiaku jednocześnie, ktoś ponoć widział Maryję
na worku z papierem toaletowym). Próba dojścia do figurki na kolanach i
przepyszne espresso. Jedziemy do Lizbony – tam trochę zwiedzania na własną
rękę, małe zakupy, wieczorem spacer na starówkę i nad Tag. Bardzo ładne miasto.
poniedziałek, 22 sierpnia 2011
Madryt - Fatima
Żal się żegnać ze słoneczną Hiszpanią, ale Matka Boża w
Fatimie już czeka. Do tego przepiękne portugalskie krajobrazy, które oglądamy z
okien autobusu. Na miejscu kwaterowanie i msza – w kaplicy z płaskorzeźbą,
gdzie Jezus wygląda jak dziewczynka. To dopiero początek tego, co można w
Fatimie zobaczyć. Po kolacji idziemy na nabożeństwo różańcowe, z procesją.
Klimat jest zupełnie inny niż na tym, co w Polsce nazywamy „nabożeństwem
fatimskim”, nawet mimo mojego nieprzemijającego uczulenia na stare pobożne
kobiety.
niedziela, 21 sierpnia 2011
Madryt
Budzimy się chwilę przed jutrznią, odmawiam jeszcze w
śpiworze. Okazuje się, że burza zniszczyła namioty adoracji, Komunii wystarczy
tylko dla nielicznych. Organizatorzy proszą, by tę duchową przyjąć w intencji
papieża, a po powrocie do Madrytu przyjąć Ciało Pańskie. Jeszcze przejazd
Benedykta XVI między sektorami i msza święta. Tym razem ja „tłumaczę” papieskie
kazanie, potem przemówienie przed Aniołem
Pańskim. Radość Brazylijczyków. Wracając umawiamy się ze znajomymi
wolontariuszami – kolejne potoki radości. Wieczorem, po Komunii, idziemy
obejrzeć katedrę. Miejscowi mówią, że nie warto, bo jest brzydka, ale nam
zależy – w końcu to katedra. Nie żałujemy, ci ludzie chyba brzydkiego kościoła
nie widzieli. Trochę na szybko, bo zaraz msza, obchodzimy całą, do Matki Bożej
wejść już się nie da. Szybko, żeby zdążyć przed deszczem, idziemy jeszcze do
Bazyliki św. Franciszka. To była świetna decyzja – szczęka opada i zostaje na
podłodze. Chwilę się modlimy, nie możemy dobrze zwiedzić, bo właśnie trwa
kazanie. Nie zapomnę tego kościoła długo. A w Kolegium –
deszczowo-przejaśnieniowo-burzowe świętowanie ostatniego wieczora w Madrycie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)